Boogie (Astro) ma przykazane, żeby się RunningEggiem bawił tylko w niedzielę, bo to trochę za twarda zabawka i nie chcemy, aby sobie poobijał kości albo zęby. Negocjacje w tej sprawie trwają.... Gojka (Alpa), już po rujce - wymarzona sunia: piękna i inteligentna. Do dziś odsypiamy ich pobyt. Przyjechali w trzy suki w różnym wieku i zajęli jeden pokój naprzeciwko naszej sypialni. Obwąchałem wszystkie przybyłe dziewczyny dokładnie, ale po początkowej ekscytacji dałem im spokój. Żadna nie była w odpowiednim momencie ani nastroju, więc stanowiły na dobrą sprawę jedynie konkurencję do misek i zabawek, a zatem należało wzmóc czujność i obserwować je z niewielkiej odległości. Mimo to, obecność tych trochę znajomych już psów z przybyłymi ludźmi spowodowała, że przyjęliśmy ich zupełnie inaczej, niż tych, którzy odwiedzają nas bez zwierząt. Cała uwaga, zwykle poświęcana pilnowaniu każdego kroku gości i sygnalizowaniu ich podejrzanych zachowań szczekiem, teraz była skupiona na wizytujących nas psach. Urania zdradzała przejawy zbicia z tropu: Skonfrontowana z trzema suczkami, utraciła pewność siebie. Wkrótce okazało się, że przez cały ich pobyt będzie wiodła, najczęściej cichą, pantomimiczną wojnę ze swoją mamą Syberią, próbując bronić swojej pozycji pierwszej damy (pierwszej panny – toć ona wciąż panienka!) w naszym domu. Raz w drzwiach do naszej sypialni Syba przetrzymała ją przez naprawdę długą chwilę, zanim Ura przemknęła nareszcie obok z uszami po sobie. Później jeszcze nieraz w wąskich przejściach dochodziło do grożących kłapnięć, ale nic poważniejszego jednak nie zaszło, a ludzie w ogóle nie zwracali na pretendujące suki uwagi. Mnie najbardziej ze wszystkich przybyszów uwiodła najmłodsza, mała jeszcze Vista, która zupełnie nic sobie nie robiła z tego, że jest w obcym miejscu. W przeciwieństwie do Uranki , wcale nie zdawała się być przywiązana do swojego stada. Wieczorem bez wahania sama wychodziła na podwórko i penetrowała najciemniejsze kąty. Raz wybiegła tylko ze mną i Uranią i towarzyszyła mi bok w bok, kiedy galopowałem po schodach na dół, aby skontrolować okolicę bramy. Do tego rano błyskawicznie wykryła naszego kaprawego sąsiada czającego się z siatką płotu i poleciała dać mu głośną odprawę. Tak, Vista z pewnością nie jest zbyt karna, ale za to niesamowicie niezależna. W przeciwieństwie do ludzi, jadaliśmy osobno, każde stado swoje jedynie słuszne pożywienie. Suki zaglądały do nas czasem podczas posiłku, ale nie było mowy o dzieleniu się zawartością misek – to są imponderabilia. On parokroć ukradkiem podał im garstkę buraków albo mięsa, ale to było wszystko. Tamte psy czasem przychodziły do Naszych Ludzi wpychać im głowę w dłonie w najoczywistszym geście domagania się pieszczot, ale Uranka i ja utrzymywaliśmy większy dystans. Tak samo jednak suki, jak i my, układaliśmy się na drzemkę tylko pod nogami Naszych. Na spacerach za to pięć psów biegało często razem, poszukując rzuconego kija i próbując go sobie wzajemnie wydrzeć, kiedy już został przez jednego znaleziony, na co znalazca reagował ucieczką ze wszystkich sił albo unikowymi skrętami tułowia. W tej zabawie momentami można było zapomnieć, kto ma pół roku, a kto lat dwanaście. Ludzie w tym czasie oddawali się swoim specyficznym zajęciom: czasem mówieniem do małego przedmiotu trzymanego w ręce, czasem rzucaniem ze śmiechem na stół małych karteczek, które przedtem trzymali w dłoni, a wreszcie jedzeniem, i to znacznie częściej, niż robią to zazwyczaj. Jednej nocy zajęli się wypuszczaniem gwałtownie latających i huczących światełek, co obserwowałem przez drzwi tarasowe na wypadek, gdyby udało im się podpalić nasz dom. Jeżeli ci goście znów tu przyjadą, nie będzie można spuszczać ich z oka.
Niestety, do odtworzenia materiału w całości konieczna jest niniejsza instrukcja :) Najpierw kliknąć na play (znaczek >) koło ikony głośnika na górze, a następnie na podobny znaczek na filmie - na słowie "Aquapark".
Tego dnia po południu On przyjechał z pracy i od razu po powitalnym wyszaleniu się założył nam obroże i poszliśmy wsiadać do samochodu. Rzeczka jest niedaleko, więc po krótkim czasie samochód stanął przy małym mostku.
Po ostatniej burzy i całonocnym deszczu woda na dole płynęła dość wartkim i mętnym nurtem. Ja i Urania, piekielnie ciągnąc na smyczach i z nosami w trawie, szliśmy z przodu w kierunku nieodległego jazu, który pamiętaliśmy z zabaw w zeszłym roku. W okresie suszy woda w pewnej odległości za jazem bywała tylko na tyle głęboka, że po zejściu po stromym betonowym nabrzeżu brodziliśmy po brzuch. Ale bliżej spiętrzenia, pod prąd, było już głęboko i wartko na tyle, że Ludzie i Psy mogli tam trochę popływać. Oni właśnie tam zwykle rzucali nam aporty. Kiedy doszliśmy na miejsce On wyjął nową zabawkę - taką niebieska, przejrzystą, całą w utrudniających złapanie w zęby wypustkach. Rano już wypróbowywaliśmy ją na łące - odbijała się jak szalona od ziemi w zupełnie nieprzewidywalnych kierunkach, przypominając w tym uciekającego zająca. A teraz okazało się też, że świetnie unosi się w wodzie. Ale zabawa nam nie szła, bo Uranka, kiedy tylko przechwyciła zabawkę, od razu wyskakiwała z wody, wspinała się po betonowym brzegu i wbiegała w wysoka trawę na górze, wyczyniając dzikie podskoki. Coś nie przepada ta nasza Uranka za rzecznym nurtem. Ja natomiast wręcz przeciwnie, więc czekałem cierpliwie, aż Mała się wylata i wreszcie upuści zabawkę do wody, a On znowu ją rzuci. Ale wtedy coś poszło nie tak: Uranka wbiegła do wody, uroniła niebieskie cudo, a ono szybko przepłynęło obok mnie. On próbował chyba je przechwycić, ale zrobił to niezdarnie i oczywiście nieskutecznie, a niebieskie już było kilka kroków od nas, płynąc w dół strugi między zwisającymi gałęziami drzew. Widać było, że on waha się, czy tam włazić, a ja też nie bardzo miałem ochotę badać jako pierwszy nieznaną część rzeczki. Tymczasem zabawka powoli oddalała się coraz bardziej, z rzadka tylko zahaczając o kamienie i gałęzie, aż wreszcie znikła z pola widzenia. Wtedy okazało się, że ten kawałek plastiku był dla Niego bardzo cenny - zaczął machać rękami i coś mówić podniesionym tonem. Ponieważ znam Go dobrze, więc położyłem uszy po sobie, przysiadłem lekko na łapach i patrzyłem na Niego jak najbardziej uniżenie, wiedząc zresztą, że ekscytacja prędzej czy później Mu przejdzie. Uranka jakoś wolniej pojmuje te zasady gry, ale i ona przybrała podległą postawę i wyraz pyska. Między nami mówiąc, to nie rozumiem, dlaczego On nie mógł po prostu uciąć kija z pobliskich zarośli i zacząć przerwanej zabawy od nowa. Widać jednak, w tym niebieskim było coś cennego, najpewniej do jedzenia, a on oczywiście nie chciał tego stracić. W końcu jednak się uspokoił i zaczął prędko wkładać buty - widać bał się bez nich zapuścić w wybujałe trawy i osty porastające całe otoczenie rzeczki. Kiedy był gotowy, ruszyliśmy w kierunku zgodnym z nurtem, aby już po chwili znaleźć przerwę w zaroślach. Było to w miejscu, gdzie do rzeki dochodził jeden z wielu tu rowów z okolicznych pól. Rów na szczęście dla Niego był suchy i szybko wszyscy stanęliśmy nad brzegiem, przy czym on zaczął wypatrywać w kierunku wody. Wreszcie chyba coś zobaczył, bo krzyczy do mnie "Aport!" i wskazuje przed siebie. Jeszcze parę razy powtórzył to samo, aż wreszcie zobaczyłem - niebieskie płynące tam w wodzie, jeszcze trochę w górę nurtu. Płynęło toto akurat tuż przy przeciwległym brzegu. Rzeczka nie jest szeroka - może z osiem, dziesięć ludzkich kroków - ale akurat wtedy rwała rześko, a ja w tym miejscu nigdy nie pływałem. Parę razy nie mogąc się zdecydować zbiegłem na brzeg popatrując na Niego, czy przypadkiem nie zmieni zdania. W końcu jednak to zrobiłem: Zsunąłem się do wody i popłynąłem w poprzek, a dopłynąwszy chwyciłem niebieskie w zęby. Raz wysunęło mi się z pyska, ale chwyciłem je znowu i natychnmiast począłem przebierać łapami z powrotem, chociaż oczy zdawały mi się wychodzić mi na wierzch. Nic a nic mnie nie zniosło i wylądowałem w miejscu startu, prosto przy czekających Nim i Uranii. Wreszcie mogłem rzucić Mu tę zabawkę, żeby sobie wyjadł to, co tam w niej schował. Co za Człowiek! |
Quercus Niger
Hodowla psów rasowych entlebucher Miot A | Litter A | Wurf A Miot B | Litter B | Wurf B Miot R | Litter R | Wurf R
|