Notes Cyrusa
  • Dziennik
  • Szczeniaki|Pups|Welpen
    • Szczeniaki - Miot R
    • Puppies - Litter R
    • Welpen - Wurf R
  • Dossier
  • Linki
  • Kontakt

Berunia (alias Pola)

30/11/2017

 
Obraz
Nasza Berunia powiła 27. listopada szczeniaczki – są dwaj chłopcy i aż piątka dziewczynek. Choć Berka ma już 4 lata, to jest pierwiastką, co jak domyślamy się ze zdjęć nie przeszkadza jej być troskliwą mamusią. Chyba nie rodziła w szpitalu, lecz w domu. U nas wielka radość, bo Uranka ma już więcej niż trzydzieścioro wnucząt. Nie udaje się ustalić, na ile ona sama się cieszy, ale zdaje się odczuwa nasze zadowolenie i jest jej wobec tego miło.

A Berka… jeszcze cztery lata temu sama była ślepym maluszkiem wśród piątki rodzeństwa.
Obraz

Listopad

19/11/2017

 

Babie Lato

21/10/2017

 

Dzieci na szołz

24/9/2017

 
Obraz
Raymo@Dortmund

Bravo@Wrocław
Obraz
Skupiona uwaga, nastawione krągłe uszy, kasztanowa tęczówka, wilgotny nos i słodkie piegi, szeroka pierś, grzbiet jak struna, jasny zarys kłębu, rysujące się przez skórę mięśnie, krótkie zebrane palce, lśniący włos i mahoniowe podpalenia, płynny kłus, uniesiona głowa. Entlebucher - jeżeli Waszemu jakiegoś szczegółu brakuje, to wcale nie szkodzi.

Biga & Balta-Berka-Blanka-Bart-Bravo 4

20/9/2017

 

Raj dla turysty?

13/9/2017

 
To opowieść o naszej przecudnie zielonej okolicy, a ściślej o rozciągającym się nieopodal lesie i jego urokach. To on stanowi najczęstszy cel naszych codziennych spacerów przynajmniej od wiosny. Dawniej ograniczaliśmy się tylko do przechadzek głównym duktem wiodącym od parkingu na skraju naszej wsi, ale przez ostatnie miesiące znacznie poszerzyliśmy zakres swoich penetracji. Ukazały się nam nowe ścieżki i przełaje nieznane, miejsca podmokłe, albo przeciwnie suche i oznajmiające każdy krok trzeszczeniem ściółki. Zwierzęce tropy kluczące po grzbietach pagórków i jakieś tajemnicze doły rozmaitej wielkości, niektóre wypełnione starą wodą, w której z rzadka, a może nawet nigdy nie przegląda się słońce.

Nie jeździmy tylko nieopodal, ale czasem po trochę dłuższej jeździe zapuszczamy się w ten sam las (bo przecież jednak nie knieję) z innej strony. Trudno znaleźć w nim miejsce, gdzie od wielu dni nie przejeżdżał ciągnik, albo przynajmniej rower, chociaż jest to możliwe. Są nawet takie miejsca, gdzie wieczorem nie słychać odgłosów żadnej pobliskiej wsi – ujadań psów, warkotu pił czy kos mechanicznych, ani melodii współczesnej muzyki ludowej. Tylko czasem krzyk dzięcioła, sójki, albo odgłosy mniejszych ptaków krzątających się w gałęziach drzew mącą trochę niesamowitą ciszę.

Ta pamiętna do dziś wycieczka rozpoczęła się od utwardzonej drogi, po obu stronach której rozciągał się to gęsty młody las, to paprociowe zarośla niespotykanej wielkości. Pierwsza niespodzianka czekała nas, kiedy droga przeistoczyła się w ścieżkę biegnącą u stóp niewielkiego nachylenia, a przed nami ukazał się niemal przesmyk tej ścieżki między dwoma małymi budynkami. Budynkami zatopionymi w tej chwili w głąb lasu. Jeden wyglądał na zrujnowane zabudowanie gospodarcze, a przeciwległy na dom, z zawartymi okiennicami, ale zamieszkały. Właśnie go mijaliśmy, kiedy od środka zachrzęścił klucz i ukazał się w nim dorodny, zaspany i potargany młodzieniec, a za nim niewielki piesek o wyglądzie niezmiernie ciętym. Zanim zdążyliśmy zareagować, zbity naszym widokiem z tropu młodzieniec mamrocząc coś podniósł pieska. On zamienił z tamtym parę słów i wydał nam polecenie nie zatrzymywania się dłużej.
Obraz
Miejsce naszego spotkania uwiecznione 100 lat wcześniej: Die Pogarth Muehle/Carl Drechsel
Cóż było czynić: Uranka z Bubu postukali pobieżnie nosami w puste miski tamtego pieska stojące przed progiem i ruszyliśmy w dalszą drogę. Wkrótce za leśnymi zabudowaniami szlak przeciął wąwóz z najprawdziwszym kamienistym strumieniem na dnie. Przebyliśmy go mocząc łapy i popijając wody, wdrapaliśmy się na przeciwległe zbocze (On rzecz jasna z największym trudem), aby wkrótce znaleźć się nad coraz bardziej wcinającym się w nie jarem. Wtedy coś na dole bądź przeciwległym brzegu zaciekawiło Urankę na tyle, że ignorując Go całkowicie zbiegła na dół i tam wszczęła tropienie. Ślad jednak bądź to nie był dość atrakcyjny, bądź świeży i Urania jednak zdecydowała się wrócić do nas i na szlak. Bubu i ja, jako poruszający się na uwięzi, musieliśmy poprzestać na zdalnym węszeniu… Nuda.

Droga powrotna wypadła nam po własnych śladach. Zauważyłem, że od jakiegoś czasu On ostrożniej wybiera trasy, a w szczególności często wracamy tą samą drogą. To może mieć związek z przeszłymi wypadkami, kiedy w upale lub zapadającym zmroku wędrowaliśmy coraz żwawiej po lesie najwyraźniej nie mogąc natrafić na miejsce, w którym został nasz samochód.

Chodzenie po własnych śladach niesie jednak pewne stałe ryzyko, które zmaterializowało się teraz. Gdzieś za drzewami opodal owego podwójnego zabudowania z pieskiem i rozczochrańcem, musiało być jeszcze jedno obejście, a z niego po naszych śladach nadszedł, jakże inaczej, kolejny terierkowaty piesek. Zastaliśmy go przy obsikiwaniu z namaszczeniem naszych śladów, wobec czego Uranka natychmiast pobiegła interweniować. Kundel zrobił w tył zwrot i skierował się do siebie, a Uranka naturalnie za nim i po chwili znikali w gąszczu. Po niejakim czasie z tamtej strony doszło nas donośne i niskie szczekanie z pewnością nie należące do żadnego ze zwierząt, które dotąd widzieliśmy. Teraz mogliśmy obserwować żwawy powrót Uranki, dla odmiany goniącego ją kundelka, a w końcu z zieleni wychynęła przyczyna rejterady Uranki, czyli jakby prosto z serialu wyjęty komisarz Alex.

Ten ładny młody owczarek stracił jednak rezon na widok dwóch dodatkowych psów i przymocowanego do nich człowieka. To starczyło, aby Urka znów uzyskała przewagę nad kundelkiem, który skowycząc pokazał brzuch. Wtedy Alex wsparł się łapami na małym wzgórku ziemi i huknął prosto w nos Bubiemu, który stał bliżej, na co Bubi nie namyślając się dziabnął go od dołu w pysk krótkim kłapnięciem. I chyba dotkliwym, bo Komisarz postanowił zakończyć na tym swoją znajomość z nami i za moment za nim i jego mniejszym kompanem zamknęły się krzaki.

Ja nie wziąłem czynnego udziału w tym spotkaniu, a On, nie czekając nawet aż uda Mu się rozplątać nasze pogmatwane teraz linki, pociągnął nas w dalszą drogę. Czułem, że wszystko przebiegło za szybko, aby zdążył się porządnie zdenerwować. A może gdybyśmy troszkę poczekali, nadbiegłby trzeci, partner dla mnie?

Elegancko

27/7/2017

 
Wleźliśmy na górę Borówkową. Niby nic, ale z Przełęczy Lądeckiej ponad dwieście metrów podejścia. Psy naturalnie zadyszki nie dostały i cały czas napinają linki, chociaż w drodze pod górę nie spotykamy żywej duszy. Chyba z powodu pogody: niemal cały czas przepływają nad nami chmury i siąpi gęsta mżawka. Szlak prowadzi na przemian raz po stronie polskiej, a raz czeskiej, co zresztą częściowo dokumentują mniejszej lub większej tuszy słupki graniczne pochodzące z różnych czasów. Kiedyś chodzenie sobie bezkarnie po granicy państwa wywoływało dreszczyk emocji z powodu robienia czegoś normalnie niedozwolonego – powód emocji trudny w tej chwili do wyobrażenia.

Na szczycie spotykamy tylko parę z czarnym kundelkiem, ale Cyrus i Bubu na wszelki wypadek lądują przywiązani do słupka (z herbami Lądka i Javornika), dzięki czemu parka ma od nas spokój. Wokół niezmiernie elegancko: nowiuteńka wieża widokowa – chwilowo ze względu na aurę bezużyteczna, kilka identycznych zadaszeń, każde ze stołem i parą ławek, wspominkowe zdjęcie z prehistorycznych czasów, mini kapliczka ku pamięci księdza miłośnika Świętego Huberta, kiosk gastronomiczny, również z oczywistych względów zamknięty, a wreszcie krótki rys historyczny dotyczący Borówkowej i okolicy sprzed stu lat, rzecz jasna z dużą ilością niemieckich słów. Wynika z niego, że mieszkańcy tych elizejskich okolic zajmowali się wówczas głównie krzewieniem turystyki. Wprawdzie w międzyczasie różne rzeczy się porobiły, ale rys o tym już nie wspomina.

Pozdrawiamy się z sympatyczną czeską parą na pożegnanie, przy czym Uranka otrzymuje przywilej ostrzegawczego podbiegnięcia i oszczekania ich, co zostaje przyjęte ze zrozumieniem. Następnie ruszamy za nimi w drogę powrotną w bezpiecznej już odległości (kundelek) w gęstniejącym na powrót deszczu. W międzyczasie parking na przełęczy zapełnił się podobnymi do nas desperatami, a może tylko zmotoryzowanymi poszukującymi toalety.

Spacery jak ten są niezmiernie pożyteczne. Psiury, chociaż odpoczęły w samochodzie w ponadgodzinnej drodze powrotnej, to jednak po uporaniu się z kośćmi, a niedługo potem i kolacją, nie przejawiały już ochoty na harce po domu za drażniącymi je kotami. Rozlokowaliśmy się na sofach spełnieni fizycznie i intelektualnie.
Obraz

Wycieczka

1/7/2017

 

Wielkanoc

16/4/2017

 
Picture

Those were the days

13/4/2017

 
Psom czas mija szybciej niż ludziom i znów okazało się, że najmłodsze dzieci Uranii (i Cyrka) mają już 5 lat. Afir urodził się jako drugi i jako jedyny z miotu nauczył się drugiego języka. Kiedy przychodził na świat, za naszym domem nie było jeszcze utwardzonych ścieżek, ale za to dopisywała pogoda i szczeniaki całe dnie spędzały na powietrzu w ocienionej zagródce pod akacją. Nad nimi bzykały pszczółki, a czasem i niejedna mucha, kiedy zapomnieliśmy uprzątnąć przemienioną przez pieski materię.
Picture

<<Poprzednia
Naprzód>>
    Quercus Niger
    Hodowla psów rasowych entlebucher

    Miot A  |  Litter A  |  Wurf A
    Miot B  |  Litter B  |  Wurf B
    Miot R  |  Litter R  |  Wurf R


    Autor

    Nazywam się Cyrus i jestem zantropomorfizowanym psem rasy entlebucher, co zresztą pchnęło mnie do prowadzenia dziennika. Jednak najwięcej ciągle we mnie jest z psa.
    Mieszkam z młodszą koleżanką, która ma na imię Urania, oraz dwójką Ludzi.

    Archiwa

    Listopad 2017
    Październik 2017
    Wrzesień 2017
    Lipiec 2017
    Kwiecień 2017
    Marzec 2017
    Luty 2017
    Styczeń 2017
    Grudzień 2016
    Listopad 2016
    Wrzesień 2016
    Sierpień 2016
    Lipiec 2016
    Czerwiec 2016
    Maj 2016
    Kwiecień 2016
    Marzec 2016
    Luty 2016
    Styczeń 2016
    Grudzień 2015
    Listopad 2015
    Wrzesień 2015
    Sierpień 2015
    Maj 2015
    Kwiecień 2015
    Marzec 2015
    Luty 2015
    Styczeń 2015
    Grudzień 2014
    Listopad 2014
    Październik 2014
    Wrzesień 2014
    Sierpień 2014
    Lipiec 2014
    Czerwiec 2014
    Maj 2014
    Kwiecień 2014
    Marzec 2014
    Luty 2014
    Styczeń 2014
    Grudzień 2013
    Listopad 2013
    Październik 2013
    Wrzesień 2013
    Sierpień 2013
    Lipiec 2013
    Czerwiec 2013
    Maj 2013
    Kwiecień 2013
    Marzec 2013
    Luty 2013
    Styczeń 2013
    Grudzień 2012
    Listopad 2012
    Październik 2012
    Wrzesień 2012
    Sierpień 2012
    Lipiec 2012
    Czerwiec 2012
    Maj 2012
    Kwiecień 2012
    Marzec 2012
    Luty 2012
    Styczeń 2012
    Grudzień 2011
    Listopad 2011
    Październik 2011
    Wrzesień 2011
    Sierpień 2011
    Lipiec 2011
    Czerwiec 2011
    Maj 2011

    Kategorie

    Wszystkie
    Budowa
    Champion
    Ciąża
    Ciąża
    Cieczka
    Człowiek
    Człowiek
    Dieta
    Dom
    Dzień
    Gwiazdka
    Instynkt
    Jedzenie
    Jesień
    Jesień
    Kojec
    Kość
    Kot
    Kropelki
    Krycie
    Lato
    Miasto
    Mysz
    Noc
    Ogród
    Ogród
    Park
    Pies
    Pływanie
    Pływanie
    Podróż
    Podróż
    Poranek
    Ptaki
    Rodzina
    Ruch
    Rujka
    Szczeniaki
    Trawa
    Upał
    Urodziny
    Weterynarz
    Wielkanoc
    Wieś
    Wieś
    Wiosna
    Woda
    Wystawa
    Wzorzec
    Zabawa
    Zabawka
    Zima
    Zwyczaj

    Kanał RSS

(by Entlebucher Cyrus)