Wróciliśmy z podróży, a tymczasem znowu nastały upały. Nie ma to jak wtedy zanurzyć się porządnie w wodzie :) Wiemy, kiedy Oni szykują się do wyjazdu. Nigdy natomiast do ostatniej chwili nie jest wiadomo, czy Urania i ja też zostaniemy wzięci w podróż. Ich torba stoi w garderobie i powoli wypełnia się przedmiotami. Fakt, jest też często jakaś inna torba, w której ląduje karma, miski, szczotka, dodatkowe smycze, coś tam jeszcze… Co z tego? Nasz niepokój narasta, oczywiście najbardziej wtedy, kiedy widać, że Oni na pewno gdzieś niedługo wyruszą OBOJE. Kiedy parę dni temu ten scenariusz się powtórzył, położyłem się przy pakowanej przez Nich torbie i najprawdopodobniej nie zauważony wrzuciłem do niej naszą gumową, mocno już zdezelowaną zabawkę-gruszkę. Na pewno niezauważony, bo kiedy potem znaleźli ją w bagażu po długiej podróży autem, wyciągając swoje rzeczy z torby, śmiali się, ale byli bardzo zadowoleni i od razu zaczęliśmy się bawić. Nazywam się Astro i jestem tym najdrobniejszym chłopcem z rodzeństwa, które przyszło na świat tej wiosny z mamy Uranii. Od kiedy zamieszkałem z moim nowym Państwem, jednym z moich ulubionych zajęć jest badanie wszystkiego, co rośnie w ogródku i zjadanie tego, co się do tego nadaje. Okazało się, że Państwo przygotowali dla mnie drzewka i krzewy, na których wiszą takie bardzo różne słodkie i kwaśne owoce, więc chętnie z nich korzystam nie prosząc wcale o pomoc - wszystko zrywam sobie sam... Goju! My tutaj też zażywamy sobie czasem kąpieli w największe upały, ale poza tym unikamy wychodzenia w ciągu dnia na dwór na dłużej. Najwyżej trochę popenetrujemy ocienioną stronę domu. Z tym jedzeniem to dobrze, że niczego Ci nie brakuje, bo mamusia ma ogromny apetyt i trudno byłoby nam Ci coś dosłać. Wasz kojec pod akacją zniknął wczoraj i zostały tylko ślady w postaci wygniecionej trawy. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że wszystkie szczeniaki znalazły swoje nowe stada, a my możemy znów żyć razem z Uranią tak, jak kiedyś. Tatuś PS. Ostatnio pisał do nas Afir, więc wysyłamy Ci jedno jego zdjęcie. Ma tam u swoich ludzi taką jedną małą, która na początku się go trochę bała, ale potem się zaraz zakolegowali. Afir był też w przedszkolu, gdzie poznał podobnego do siebie kumpla, tylko większego i kudłatego, którego wykorzystywał potem jako ochroniarza. Drodzy Rodzice! Przesyłam Wam parę zdjęć z wycieczki nad jezioro. Byłam tam pierwszy raz i jeszcze się nie zdecydowałam, czy podoba mi się zabawa w wodzie. Ale, jak sami wiecie, kijowi rzuconemu do zdobycia trudno się oprzeć. Poza tym u mnie wszystko dobrze i nie musicie przysyłać paczek z jedzeniem. Napiszcie, czy nasz kojec w ogrodzie jeszcze stoi. Pozdrowienia! Wasza Goja-Alpa Z powodu upału Oni zdecydowali się udostępnić nam basen na górce za domem. Basen stał rozłożony i napełniony od wiosny aż chyba musiało w nim zalęgnąć się jakieś życie, ale nikt z nas dotąd z niego nie korzystał. W końcu pewnego ranka, kiedy dłużej niż zwykle utrzymywała się pochmurna i nieco wietrzna pogoda, On odkrył go i zaczął w płytkiej pozostałej jeszcze wodzie mopem bełtać osiadły na dnie osad. Wskoczyłem natychmiast do środka i śledziłem ruchy mopa, popijając od czasu do czasu mętną wodę. Uranka tylko biegała podekscytowana w kółko na zewnątrz, bo też czuła, że prędzej czy później te przygotowania oznaczają jakąś rozrywkę dla nas. Jednak wskoczyć się nie zdecydowała. Później On wygonił mnie z basenu, spuścił z niego resztę wody, włożył do niego wąż i przykrył go z powrotem. Ale już wieczorem skorzystaliśmy ze świeżo nalanej wody po raz pierwszy. Od razu przestałem, mimo gorąca, chodzić z wywieszonym językiem – jeżeli dyszałem, to tylko z ekscytacji. Skok do basenu, wyłowienie aportu, potem skok z basenu, panierowanie w piasku (aportu i siebie samego), oddanie aportu, skok do basenu połączony ze spłukiwaniem panierki i tak da capo al fine… Od razu ujawniła się różnica w relacji z wodą między mną a Uranką. Ona wpada tylko do wody, aby coś wyłowić, podczas gdy ja lubię sobie chociaż trochę popływać, jeżeli tylko ktoś mnie do tego choćby nieznacznie zmotywuje – przebieram równo łapami w wodzie z ukontentowaniem. A moja pierwsza kąpiel miała miejsce pewnego wiosennego dnia. Podczas spaceru wędrowaliśmy wzdłuż wezbranej rzeczki. Mętny i wartki nurt wody jakby uciekał przede mną, a ja biegałem podniecony między Nim a brzegiem. W końcu popęd łowczy wygrał i z pluskiem wylądowałem na środku rzeczułki. To była też moja najkrótsza kąpiel w życiu, bo On rozpoczął zaraz akcję ratowniczą stając na brzegu i wołając mnie do siebie… Ta rzeczka stała się potem jednym z naszych stałych kąpielisk, ale Urania, niejako na siłę zmuszana do korzystania z wodnych rozkoszy, nigdy nie podzieliła mojego do nich zamiłowania. Dostała nawet jakiś specjalny kabacik, w którym utrzymywała się na wodzie bez konieczności podejmowania żadnych działań ze swej strony, a jednak jej marzeniem było jak najszybsze z wody wyjście. Z czasem ta awersja osłabła, ale morał z tego taki, że pies musi sam zdecydować, kiedy do wody po raz pierwszy wejść. A kiedy już zdecyduje, może to się nawet odbyć bardzo gwałtownie. A i wiek psa może być bardzo różny: moja przygoda z rzeczką miała miejsce, kiedy byłem już zupełnie dorosły, a szczeniaki, które były z nami jeszcze niedawno, zaczęły ją od moczenia łap w niewielkiej kuwecie na podwórku. Jeden z nich, drugi co do wielkości chłopiec, wyróżniał się na tle innych i wchodził do kuwety wszystkimi czterema łapami, a nawet w niej siadał, po czym zamyślał się sprawiając wrażenie, jakby zasysał pupą z wody kolejną porcję wiedzy o świecie. Czuję, że pójdzie w moje ślady i pokocha pływanie. |
Quercus Niger
Hodowla psów rasowych entlebucher Miot A | Litter A | Wurf A Miot B | Litter B | Wurf B Miot R | Litter R | Wurf R
|