Dopiero po jakimś czasie stało się dla nas jasne, do czego Oni będą wannę wykorzystywali. Pewnego wieczora On napełnił ją wodą i wszedł do środka tak, że nad krawędź wystawała tylko Jego głowa. To wyglądało bardzo niepokojąco – nie było zupełnie jasne, czy stopniowo nie zniknie tam całkowicie, czy też pozostanie w tej pozycji. Urania na wszelki wypadek stanęła całkiem blisko, oparła mordkę o krawędź wanny i cały czas podejrzliwie przyglądała się, co będzie dalej. W takim razie ja położyłem się spokojnie pod drzwiami, powierzając Małej ewentualne zrobienie rabanu, gdyby z Nim działo się coś nie tak. A Uranka nie opuściła swojego posterunku, dopóki On ostatecznie z wanny nie wyszedł. Zaś następnego dnia, kiedy Ona wróciła do domu i też schowała się w wannie, już byliśmy z tą sytuacją oswojeni i nie wystawialiśmy przy niej warty.
No i pojawiła się w domu wanna. Trafiła oczywiście do łazienki – łazienka to całkiem przyjemny i cieplutki pokój, w którym od czasu oddania jej do użytku siadujemy sobie całą rodziną. Uranka korzysta z dywanika koło wanny, a mnie bardziej przypadło do gustu chłodniejsze miejsce na kafelkach, więc się nie tłoczymy. Dopiero po jakimś czasie stało się dla nas jasne, do czego Oni będą wannę wykorzystywali. Pewnego wieczora On napełnił ją wodą i wszedł do środka tak, że nad krawędź wystawała tylko Jego głowa. To wyglądało bardzo niepokojąco – nie było zupełnie jasne, czy stopniowo nie zniknie tam całkowicie, czy też pozostanie w tej pozycji. Urania na wszelki wypadek stanęła całkiem blisko, oparła mordkę o krawędź wanny i cały czas podejrzliwie przyglądała się, co będzie dalej. W takim razie ja położyłem się spokojnie pod drzwiami, powierzając Małej ewentualne zrobienie rabanu, gdyby z Nim działo się coś nie tak. A Uranka nie opuściła swojego posterunku, dopóki On ostatecznie z wanny nie wyszedł. Zaś następnego dnia, kiedy Ona wróciła do domu i też schowała się w wannie, już byliśmy z tą sytuacją oswojeni i nie wystawialiśmy przy niej warty. Inna nowość spotkała nas na spacerze, kiedy Uranka i ja jak to często bywa odbiegliśmy kawałek od Niego, aby sobie pookładać pole. Po powrocie na drogę, gdzie Go zostawiliśmy, zastaliśmy już tylko Jego zapach. Po zbadaniu przydrożnego rowu i suchych traw sterczących wzdłuż niego, zwróciłem uwagę na jedno z kikutowatych i pozbawionych teraz już ostatecznie przez wichurę liści drzew rosnących nieopodal. Na wysokości pół człowieka coś przylgnęło do pnia, a po jakimś czasie oderwało się od niego – i to był On. Chwilę wcześniej Urania przebiegło tuż obok tego drzewa i w ogóle nie zarejestrowała, że On tam wisiał, wobec czego wszczęła poszukiwania w promieniu kilkudziesięciu metrów. Chyba na tej zabitej deskami wsi za mało rzeczy nas zaskakuje, więc Oni postanowili to zmienić.
Pogoda nadal się nie zmienia, więc daje znów okazję do sportretowania jesieni w paru kameralnych ujęciach. Wszystko bez zbędnego wysiłku i oddalania się od domu - z perspektywy własnego ogródka, a czasem nawet salonu. Podane bez retuszu. Od jakiegoś tygodnia tyjemy. Nie wiem, czy to wynik jakichś Ich przemyśleń i planów, czy też niezaplanowane działanie. Dostajemy porcje jedzenia na granicy strawności. Kiedy kończy się ryż i mięso, w ruch idzie puszka albo torba z gotową karmą. Jeżeli do tego dojdzie jeszcze zostawianie nas od czasu do czasu na cały dzień w domu samych, to nie będę w stanie zagwarantować, że któreś nas sobie nie ulży na podłogę z tego obżarstwa. Tym bardziej, że przed wyjściem dostajemy nadziane chrupkami zabawki. Chcę być dobrze zrozumiany: W żadnym wypadku nam to nie przeszkadza i Uranka i ja w mgnieniu oka pożeramy wszystko, co dostajemy. Tak się składa, że z obfitością pokarmu zbiegło się zmniejszenie ilości zażywanego przez nas ruchu. On poświęca nam tylko trochę czasu rano i równie niewiele wieczorem, podczas jednego lub dwu wyjść do ogrodu. Jakby tego było nie dość, te wyjścia najczęściej sprowadzają się do pospacerowania z nami między coraz bardziej bezlistnymi krzewami. Kiedy oczekiwanie na Jego uczestnictwo w zabawie okazuje się bezskuteczne, któreś z nas zaczyna wreszcie jak oszalałe biegać w kółko po trawie, prowokując drugie do pogoni albo starcia pierś w pierś, aż dudnią nam żebra. Nieporównanie częściej zajmuje się nami Ona, nigdy nie żałując nam zabawek i czasu spędzonego na górce z frisbee. A wczoraj, korzystając ze słonecznej pogody, sprzątała ogród ze zwiędłych roślin i pustych już doniczek, więc truchtaliśmy za nią krok w krok wtykając nosy w kępy trawy i opadłe liście. Mamy za to więcej miejsca w domu, bo nagle Oni, a za nimi my i koty, zaczęliśmy wchodzić do dwóch nieużywanych dotąd pomieszczeń. Cały czas pachnie w nich jeszcze nienaturalnie i nieprzyjemnie, a w środku znajduje się niewiele sprzętów, ale wchodzimy tam i badamy przestrzeń. Przedtem w obu tych izbach były składziki różnych materiałów i rzadko używanych rzeczy, a podłogi zaścielał karton. Teraz wyraźnie ich przeznaczenia ma się zmienić, więc warto się zawczasu przyjrzeć, gdzie będzie najwygodniejsze miejsce do leżenia. Ciekawe, czy wstawią do któregoś nowe łóżka dla siebie i dla nas? Historia entlebucherów w Polsce nie jest długa. Pierwszym sprowadzonym do kraju psem naszej rasy był Chip vom Gspan. To, że Chip jest moim dziadkiem, nie świadczy o tym, że jestem jakimś niesamowicie wyróżnionym entlem. Po prostu jest nas tak mało, i jesteśmy wszystkie tak bardzo spokrewnione, że hodowanie nas stanowi nie lada problem. Kiedyś nasi przodkowie zaganiali krowy i poszczekiwali na obcych na wiejskich podwórkach. Dzisiaj coraz trudniej o takie zajęcie, więc stajemy się domowymi pupilami. Dostajemy codziennie do syta jeść, otrzymujemy porcję pieszczot i zabawy, niektórym wolno wylegiwać się w „pańskich” łóżkach. Mimo to zapadamy, jak i inne psy, na choroby, o których kilkadziesiąt lat temu mało kto w kontekście psów słyszał. Z jakichś powodów większość psów, nie tylko entli, coraz krócej żyje. Ludzie szukają dla nas doraźnych rozwiązań, ganiają po weterynarzach, nabywają kolejne cudowne leki, a niezmiernie rzadko świta im, że coś jest nie tak z całym światem, który stworzyli. A dziadkowie? Zostali na obrazkach. [Wszystkie zdjęcia zamieszczono dzięki uprzejmości Pana Chipa.] |
Quercus Niger
Hodowla psów rasowych entlebucher Miot A | Litter A | Wurf A Miot B | Litter B | Wurf B Miot R | Litter R | Wurf R
|