Notes Cyrusa
  • Dziennik
  • Szczeniaki|Pups|Welpen
    • Szczeniaki - Miot R
    • Puppies - Litter R
    • Welpen - Wurf R
  • Dossier
  • Linki
  • Kontakt

Parę dni

27/12/2011

 

Wigilia Wigilii

Wybraliśmy się na jarmark bożonarodzeniowy do Miasta, kiedy Oni stwierdzili, że mają na razie dość kreowania magii świąt przez kolejne porządki, zakupy i pichcenia w kuchni. Po rynku kręciło się już niewielu ludzi, a i w straganach dyżurowały niedobitki sprzedających. Moją uwagę przykuł osobnik z foliową torbą, z której wystawała kiełbasa. Stał przy straganiku i coś tam jeszcze wybierał, więc korzystając z luźnej smyczy usiadłem obok niego i unosząc głowę wbiłem w niego wzrok, oczekując na oczywistą, wydawałoby się, reakcję – podzielenie się ze mną wędliną. Ku mojemu rozczarowaniu nic takiego nie nastąpiło – facet obejrzał się, zagadał coś do Nich, po czym się oddalił. Może miał niewiele i nie mógł się podzielić?

Urania miała tego dnia przeżycie jeszcze bardziej traumatyczne. W naszej peregrynacji trafiliśmy przy końcu rzędu stoisk na duże sanie zaprzężone w parę sporych rogatych stworzeń. Poszedłem je obwąchać i nie stwierdziłem śladów życia – były z plastiku. Obsikać mi ich nie pozwolili, więc nie pozostało mi nic innego, jak je zignorować. Co innego Urania – sztuczne sarno-podobne wzbudziły w niej spory niepokój, więc zaczęła je oszczekiwać, przesuwając się wokół nich na dystans jednego wyciągniętego entlebuchera. Ładnych klika chwil zabrało, zanim zbliżyła się na tyle, aby obwąchać jednemu racicę, ale zapach nie wzbudził widać u niej zaufania, bo zareagowała ulgą, kiedy w końcu oddaliliśmy się od sań.

Wigilia

Nie byłoby w tym dniu nic ciekawego, gdyby nie to, że na kolację dostaliśmy gotowanego indyka. Oni w tym czasie też jedli, ale prawie same ryby. Na Ich kolacji byli też goście: Znamy ich wszystkich, ale zawsze, gdy przyjeżdżają, głośno ich oszczekujemy. Lepiej tak robić, bo niechby zbytnio im się u nas spodobało, to gotowi zostać na stałe. Nie wiadomo, czy wtedy nadal zostawałby dla nas indyk na kolację.

Boże Narodzenie

Rano poszliśmy na spacer w pola. Trafiliśmy na duże stado saren, które Urania pomogła mi spłoszyć. Nie wiem, ile czasu upłynęło, zanim do Niego wróciliśmy, ale nie wyglądał na zadowolonego. Nie protestował jednak, kiedy oboje wleźliśmy do wielkiej kałuży i solidnie ugasiliśmy przy jej pomocy pragnienie. Po powrocie do domu zafundował nam jeszcze wyczesywanie błota, stanowiące jednocześnie całkiem przyjemny masaż. Życie jest piękne!

Wieczorem Ona prowokowała Uranię do jej psich uśmiechów. Ludzi to bawi, ale Urankę wprawia w zakłopotanie.

Drugie Święto

Znowu wyjazd. W tym miejscu już bywaliśmy jesienią na torze przeszkód, a teraz po prostu spacerowaliśmy po terenie, na którym wszędzie czuć było końmi. Na miękkiej trawiastej łące roiło się od czarnych ptaków, pożywiających się ze smakiem. Niechybnie miało to związek z rozrzuconym na niej końskim obornikiem. Wreszcie zeszliśmy na bok, na czystą trawę i Oni zaczęli nam ciskać frisbee. Niezła przy tym była, jak zresztą zwykle, zabawa, chociaż On za którymś razem rzucił tak nieudolnie, że schwyciłem kółko w locie i wylądowałem tuż przed głębokim rowem. Aby się wyratować, musiałem w rozpędzie od razu odbić się ponownie i dzięki temu rów przesadzić, unikając Bóg wie czego. Dostałem pochwałę, ale zabawę z frisbee skończyliśmy.

W drodze powrotnej natknęliśmy się jeszcze na dwa pieski, z których jeden niósł jakąś atrakcyjną zabawkę. Uranka pobiegła do niego natychmiast w nadziei jej odebrania, ale wróciła z niczym, bo mnie tymczasem schwycono na smycz, uniemożliwiając udzielenie Małej stosownego wsparcia psychicznego w jej łupieżczej wyprawie.

Ponieważ Oni przeciągnęli nas jeszcze raz po miejskim rynku i okolicy, Mała wracała do samochodu niemal wlokąc nogę za nogą. Za to po powrocie do domu magicznie odzyskała wigor i na równi ze mną z rozwianymi uszami popędziła do góry podjazdem. Wieczorem była już tylko kolacja, a potem odsypianie całodziennych wrażeń. Uranka nawet coś powarkiwała i popiskiwała przez sen, co normalnie w ogóle się jej nie zdarza.

Dziś

A dzisiaj jest już po świętach :)

Picture
Czyż ona nie jest czarująca?

Śmierdzący rower

20/12/2011

 
Gwiazdka za parę dni, a śniegu nie widać. Dziś w nocy spadło wprawdzie trochę i leży po kątach, ale my mijamy te białe plamki obojętnie. Znacznie bardziej ciekawi nas to, co dzieje się w ogrodzie tuż przed świtem. Kiedy pierwszy raz wychodzimy na dwór za potrzebą, wystrzeliwujemy dosłownie jak z procy przez drzwi ogrodowe. Zawsze coś tam może być pod płotem od strony brzozowego lasku: żerujący albo drzemiący bażant, sarna, a nawet dzik, chrząkający niesamowicie, jakby ciągle cierpiał na niestrawność…

Ostatnio, w dniu, kiedy Oni rano nigdzie nie wychodzili, pojechaliśmy samochodem na spacer nad rzeczkę. W czasie deszczowej pogody bywa tam naprawdę błotniście, ale teraz nie pada wcale lub tylko anemicznie, więc było dość sucho. Jest tam mnóstwo wysokiej trzciniastej, teraz już wyschniętej trawy, w której można się gonić i trenować uniki, kiedy któreś z nas schwyci z ziemi kij i zaczyna nim drażnić drugie. Polegają one na nagłych skrętach niemal wokół własnej osi, przy czym ważne jest, aby kij cały czas był niemal w zasięgu zębów drugiego psa. Kwadrans takiej zabawy sprawia, że następnie chętnie pija się wodę z kałuż powstałych w koleinach drogi biegnącej wzdłuż rzeczki, lub też naciera grzbiet „maseczką” z błota i suchych roślin.

W końcu Oni przestają się nami interesować, więc zaczynamy biegać po zaroślach, wyszukując co ciekawsze tropy. Ja chętnie udałbym się na wypad w pole za groblą, ale kiedy tam zmierzam, któreś z nich zawsze mnie odwołuje. Na kąpiel w rzeczce, której latem tu zażywamy, też nam teraz nie pozwalają. Pozostaje więc zaglądanie Im od czasu do czasu w oczy z nadzieją, że któreś w końcu ulegnie i znowu rzuci kij.

Tego dnia po drodze minął nas jadący z przeciwka człowiek na rowerze, ale takim śmierdzącym, bez pedałów. Maszerując dalej, za kolejnym zakolem rzeki usłyszeliśmy nieprzerwany suchy trzask. Po chwili widać było dym unoszący się w poprzek drogi i będący jego źródłem pożar suchej trawy, najwyraźniej dopiero co wszczęty. Zawróciliśmy – zobaczymy następnym razem, ile zdołali spalić.
Picture
Półtora psa

Picture
Pedzące zadki

Picture
Zwierz Urania Esz

Picture
Nad Krynką

Picture
Koniec spaceru

Deutscher Champion (VDH)

15/12/2011

 
Na szczęście psy nie mają etycznych albo kulturowych oporów, aby pokazywać się zawsze z jak najlepszej strony. Dzięki temu mogę napisać, że 30 listopada przyznano mi tutuł Championa Niemiec. Jaki jestem, każdy widzi, ale aby potwierdzić to werdyktem sędziów VDH, musiałem spędzić trochę (?) czasu w drodze w samochodzie, hotelowych pokojach, a wreszcie na ringach, na których owi siędziowie bezceremonialnie zaglądali mi w zęby i dotykali najcenniejszych klejnotów, jakie posiadam. Ale dzięki temu również poznałem zapachy odległych miejsc i najróżniejszych psów je zamieszkujących. Nie skarżę się - może mam duszę psa globtrottera?
Picture

Test

9/12/2011

 
Przeprowadziłem wczoraj test. Spróbowałem im zakreślić granicę, której nie powinni przekraczać. A odbyło się to tak:
Picture
Było to po kolacji, na którą dostaliśmy tym razem tylko suche chrupki. Chrupki te są niezmiernie smaczne i zjadamy je niemal wcześniej, niż Oni zdążą się odwrócić, aby zamieszać sobie cukier w herbacie. [ Tu jest miejsce na reklamę firmy – producenta chrupek, gdyby zgłosił się do nas ;) ] Zdaje się, że niektórzy wytwórcy tych peletów twierdzą, jakoby ich gryzienie przyczyniało się do utrzymania naszych zębów w czystości. Trudno mi się do tego odnieść, bo wszystko łykamy w całości i żadnych odgłosów chrupania przy tej czynności nie wydajemy. Może powinni je robić przynajmniej wielkości orzechów włoskich?

Picture
Ale clou programu było to, co nastąpiło później – wydanie główek surowych kości cielęcych. To jest coś, co się bezspornie chrupie. I liże, i mamla, i ciamka, i piłuje, iii… Każde z nas ma swoje miejsce, to jest plamę na podłodze, którą odnawia, kiedy dostajemy kość. Plama Uranki widnieje na deskach w najbardziej ruchliwymi miejscu salonu. Wybrała je chyba dlatego, że to jest bardzo blisko stołu kuchennego, przy którym wydaje się nasze psie jedzenie. Łakomstwo Uranii plasuje się na takim poziomie, że z kością w zębach potrafi przejść najwyżej pięć kroków, nie zaczynając jej jeść. I tak dochodzi tylko za drzwi kuchni, za którymi natychmiast rzuca się na podłogę lub nawet na stojąco zaczyna konsumpcję.

Picture
Moja plama jest na dywanie przy sofie. Nie mam problemu z doniesieniem tam gnatka, a i jem go z dużo większym namaszczeniem, niż Mała. Zatem i tego wieczora położyłem się z kością na dywanie. Takich kości nie dostawaliśmy chyba przynajmniej przez ostatni miesiąc, a tu Ona podchodzi do mnie i chce mnie pogłaskać, więc na nią cicho warknąłem. Oni zamienili parę słów, po czym On podszedł do mnie z boku, na co spojrzałem spode łba i znowu cicho zawarczałem.
[Wrrrrrrrr...]

Picture
On wyprostował się, powiedział Zostaw i kazał mi iść za sobą do sieni, gdzie mnie zamknął. Zniosłem to wszystko bez szemrania – niech wie, że jestem dobry, lepszy niż On, który przeszkadza mi jeść kość! Po jakimś czasie przyszedł po mnie i poszliśmy do kości, która wciąż leżała na dywanie. Nie pozwolił mi jej wziąć od razu, ale dopiero po chwili. Potem mnie jeszcze dotykał, kiedy ją ogryzałem, co zniosłem już ze spokojem. Oni naprawdę mają szczęście, że mam taki charakter, bo inaczej nie musieliby obcinać paznokci.

PS. Trzy pierwsze ilustracje w tekście pokazują kolejno: smakołyki z fabryki, smakołyki, dla których warto ryzykować, a w końcu smakołyki jarskie - często niedoceniane.

    Quercus Niger
    Hodowla psów rasowych entlebucher

    Miot A  |  Litter A  |  Wurf A
    Miot B  |  Litter B  |  Wurf B
    Miot R  |  Litter R  |  Wurf R


    Autor

    Nazywam się Cyrus i jestem zantropomorfizowanym psem rasy entlebucher, co zresztą pchnęło mnie do prowadzenia dziennika. Jednak najwięcej ciągle we mnie jest z psa.
    Mieszkam z młodszą koleżanką, która ma na imię Urania, oraz dwójką Ludzi.

    Archiwa

    Listopad 2017
    Październik 2017
    Wrzesień 2017
    Lipiec 2017
    Kwiecień 2017
    Marzec 2017
    Luty 2017
    Styczeń 2017
    Grudzień 2016
    Listopad 2016
    Wrzesień 2016
    Sierpień 2016
    Lipiec 2016
    Czerwiec 2016
    Maj 2016
    Kwiecień 2016
    Marzec 2016
    Luty 2016
    Styczeń 2016
    Grudzień 2015
    Listopad 2015
    Wrzesień 2015
    Sierpień 2015
    Maj 2015
    Kwiecień 2015
    Marzec 2015
    Luty 2015
    Styczeń 2015
    Grudzień 2014
    Listopad 2014
    Październik 2014
    Wrzesień 2014
    Sierpień 2014
    Lipiec 2014
    Czerwiec 2014
    Maj 2014
    Kwiecień 2014
    Marzec 2014
    Luty 2014
    Styczeń 2014
    Grudzień 2013
    Listopad 2013
    Październik 2013
    Wrzesień 2013
    Sierpień 2013
    Lipiec 2013
    Czerwiec 2013
    Maj 2013
    Kwiecień 2013
    Marzec 2013
    Luty 2013
    Styczeń 2013
    Grudzień 2012
    Listopad 2012
    Październik 2012
    Wrzesień 2012
    Sierpień 2012
    Lipiec 2012
    Czerwiec 2012
    Maj 2012
    Kwiecień 2012
    Marzec 2012
    Luty 2012
    Styczeń 2012
    Grudzień 2011
    Listopad 2011
    Październik 2011
    Wrzesień 2011
    Sierpień 2011
    Lipiec 2011
    Czerwiec 2011
    Maj 2011

    Kategorie

    Wszystkie
    Budowa
    Champion
    Ciąża
    Ciąża
    Cieczka
    Człowiek
    Człowiek
    Dieta
    Dom
    Dzień
    Gwiazdka
    Instynkt
    Jedzenie
    Jesień
    Jesień
    Kojec
    Kość
    Kot
    Kropelki
    Krycie
    Lato
    Miasto
    Mysz
    Noc
    Ogród
    Ogród
    Park
    Pies
    Pływanie
    Pływanie
    Podróż
    Podróż
    Poranek
    Ptaki
    Rodzina
    Ruch
    Rujka
    Szczeniaki
    Trawa
    Upał
    Urodziny
    Weterynarz
    Wielkanoc
    Wieś
    Wieś
    Wiosna
    Woda
    Wystawa
    Wzorzec
    Zabawa
    Zabawka
    Zima
    Zwyczaj

    Kanał RSS

(by Entlebucher Cyrus)