Notes Cyrusa
  • Dziennik
  • Szczeniaki|Pups|Welpen
    • Szczeniaki - Miot R
    • Puppies - Litter R
    • Welpen - Wurf R
  • Dossier
  • Linki
  • Kontakt

Takie to były zabawy...

27/5/2015

 

Była u nas Rodzina z Pomorza:  z psiej strony – Gojka. Od zeszłego roku stała się znacznie bardziej asertywna i wcale już nie przesiadywała cały czas w swojej sypialni poszczekując na nas spod krzesła. Okazało się, że to bardzo aktywna psina w porównaniu z nami. Wciąż tylko wyprawia ze swoją Pańcią jakieś sztuczki, stójki, skoki, odbicia, chwyty, zwroty i salta. Trudno uwierzyć, że entlebuchera i psa w ogóle można do takich rzeczy nakłonić.

Pańcia Goi chyba poczuła, że poczuliśmy się wykluczeni i postanowiła Urankę, jako najbardziej zdyscyplinowanego członka naszej rodziny, nauczyć chociaż jednej sztuczki: proszenia o smaczka w pozie na świstaka. Bubu i ja przyglądaliśmy się temu sceptycznie, bo przecież wiadomo było, że w żadnym wypadku codzienna kolacja nas nie ominie.

Tym niemniej na wspólne z Goją spacery albo latanie za frisbee udawaliśmy się z wielką ochotą. Sporo przy tym zwykle było hałasu, przy czym Urania i Bubu wiodły prym. Najbardziej frenetycznie przebiegła wycieczka na plażę. To miejsce nad Rzeczką, które odkryliśmy nie tak dawno, znajduje się za spiętrzeniem, za którym nurt skręca w ten sposób, że z jednej strony jest głęboki i bystry, a z drugiej nanosi żwir. W ten sposób powstało łagodne zejście do wody, podczas gdy w innych miejscach brzeg jest raczej urwisty.

Już po drodze na plażę Gojka zażyła krótkiej kąpieli. Po prostu w pewnej chwili rozległ się głośny plusk i po zinwenaryzowaniu czworonogów właśnie jej brakowało. Wygramoliła się po chwili, z jakby jeszcze zdwojoną energią, chociaż być może trudno sobie to wyobrazić.

Po drodze na plażę On nałamał jeszcze zapas kijów wierzbowych, których od tego momentu nie spuszczaliśmy z oka. Na wszelki wypadek po dojściu na wysokość plaży zatrzymałem się, wskazując Ludziom kierunek. Chociaż dla nas psów to fraszka, to Panie musiały przełamać pewne opory, bo kilkanaście kroków dzielących rzeczkę od drogi zdążyło już zarosnąć wysokimi pokrzywami.

Na „plaży” poszły w ruch kije. Ja czekałem na każdy rzut w skupieniu, po czym byłem zwykle pierwszy przy rzuconym patyku. Uranka z rzadka dopadała patyka, ale zawsze karnie odnosiła go do Niego, zręcznie unikając przy tym wyrwania go sobie z pyska. Przeciwnie Bubu jak zwykle porywał kij i biegał z nim tam i z powrotem powarkując i prowokując, aby ktoś skusił się mu go wyrwać. Wreszcie Gojka współpracowała głównie ze swoją Pańcią.

Kiedy wszystkie kije zostały porwane na drzazgi albo spłynęły z nurtem, trzeba było wracać. Na górę po skarpie (znowu psom poszło najlepiej), przez pokrzywy, po drodze wycieranie w trawę, przy czym ja dodatkowo nakładam lekki podkład z piasku… Jeszcze trochę dzikiego latania w kółko i już wsiadaliśmy do auta. Czas był do domu, na kolację!

Brama

2/6/2014

 
Płot od frontu domu jest dosyć szczelny, ale brama przeciwnie: ażurowa, pozwala obserwować, co się za nią dzieje, czy to z bliska, czy z oddali. Możemy sobie więc patrolować pod samą bramą, ale równie dobrze skubać trawę na skarpie przed domem, albo siedzieć na jego schodach, a i tak nic nie ujdzie naszej uwadze.

Wczoraj najpierw przyszły trzy małe dziewczynki. Powydziwiały trochę na drodze i zniechęcone brakiem innego, niż psie, zainteresowania, poszły dalej. Następnie przemaszerowała stara pani Szpakowa. Zawołaliśmy, ile sił w płucach, ale widocznie spieszyła się na majowe, bo nawet nie odwróciła głowy. Ponieważ Oni siedzieli na schodach przed domem, więc pani Hania Kosiarka przechodząc pozdrowiła Ich głośno. Oni wprawdzie coś odpowiedzieli, ale zagłuszyliśmy ich zupełnie.

Ale to był wyjątkowy ruch. Zwykle za bramą niewiele się dzieje, więc można siedząc przy niej lustrować pola w oddali, szczególnie kiedy, jak teraz, na tym leżącym najbliżej ledwie coś wzeszło. Widać więc jak przemierza je w poprzek - zawsze w tej samej odległości - kot, a innym razem zamyśli się nad bruzdą kruk.

Czasem jednak pod bramę trafia podczas spaceru Rudy z córką, która zresztą zupełnie nie jest do niego podobna. Kiedy przechodzą, a nas nie ma w pobliżu, Rudy pozostawia zwykle po sobie widoczny znak. Natomiast kiedy trafią na nas przy bramie, z obu stron podnosi się niebywały raban, a on nie ma śmiałości nic zostawiać. Rudy jest w końcu dużo mniejszy nawet od Uranii i tylko nieszczelny płot jego państwa pozwala mu odbywać z córką codzienne ekskursje po okolicy.

Córki
Uranii
i Norwaya
Zdjęcia szczeniąt z Miotu B dzięki uprzejmości ich Właścicieli

Urodziny

2/1/2014

 

Cykl

10/11/2013

 

Łaskawa i Łakoma

20/9/2013

 
Uranka bardzo szybko skończyła swoje śniadanie i znikła w innej części domu. Po chwili doszło stamtąd podzwanianie szybko opróżnianej z chrupek miski - to były niedojedzone pozostałości posiłku Łaskawej, która dostaje jeść oddzielnie od innych kotek, w łazience. Nie po raz pierwszy któreś z nas dokończyło jedzenie za kocicę. "Stare" kotki domowe mają swoją zastawę na parapecie okiennym, więc podkradanie im jest nieco trudniejsze, a i pokusa jakby nie pchająca się tak ostentacyjnie pod oczy, wobec tego tam rzadziej zaglądamy. A tymczasem niedawno stało się tak, że Łaskawa osiadła z nami w domu na stałe, ale jada na razie solo.
Wyjadwszy wszystko, co było w zasięgu jej węchu, a nadawało się do spożycia, Urania niemal zaraz udała się do kojca podstawić się karzełkom. Porządna z niej matka.

Zmiany

27/8/2013

 
Picture
Dość późnym rano to On wyszedł dziś pierwszy z domu. Mimo, że okno w sypialni było otwarte w nocy, o świcie nie obudziło nas rozśpiewane ptactwo, jak to miało miejsce co dnia jeszcze wczesnym latem. Teraz o brzasku panuje cisza, którą przerywa co najwyżej jakiś pojedynczy ptaszek, zadomowiony w naszym ogrodzie i chyba na razie nigdzie się nie wybierający.

On krzątał się za domem, co wzbudziło Uranii i moją ciekawość do tego stopnia, że zrzuciwszy z siebie resztki snu, zajęliśmy swoje najdogodniejsze miejsce obserwacyjne przy drzwiach tarasowych. On poszedł w jedną stronę ogrodu, następnie wrócił na taras, potem, jeszcze raz gdzieś na chwilę się oddalił, ale wreszcie spostrzegł nas za szybą i kiwnął głową. W te pędy pobiegliśmy do drzwi prowadzących na ogród, które On właśnie w tej chwili odmykał.

W szafie na tarasie są nasze zabawki, więc natychmiast tam skierowałem wzrok, aby nie było wątpliwości, co teraz powinno nastąpić. On najpierw chwycił frisbee, ale po chwili na czole zarysowała mu się zmarszczka, po czym odłożył krążki i wybrał piłeczki. Potem powstrzymał nas komendą siad-zostań, a sam poszedł w głąb ogrodu, na górkę, co oznacza, że zaczniemy od poszukiwań piłek schowanych w roślinności. Ale tego odbyły się tylko trzy rundy, a potem jednak wróciliśmy po frisbee. Urance rzuca się teraz jej naleśniczka niezbyt daleko, bliżej ziemi, więc nie musi podrzucać swoim rozdętym kałdunkiem zbyt wysoko, aby go dopaść. Gdy to już nastąpi, Suczka karnie wraca wywijając tą gumką do Niego, ale zawsze w ostatniej chwili mierzy się z dylematem, czy bardziej ją oddać, czy też bardziej już na zapas biec, aby schwycić ją znowu.

Ja natomiast dostałem nowe frisbee: dużo lotniejsze od tych pancernych dysków, których zwykle używamy i nie obijające mi tak zębów. Wymaga często dużo energiczniejszych wybić, ale chwytam je z przyjemnością w znacznie dziwniejszych pozach, niż kiedykolwiek wcześniej mi się to udawało. Za to kiedy raz zabrałem je pod krzak tarniny i począłem miętolić i dziurawić, bardzo łatwo ustąpiło pod zębami, a po powrocie do Niego wyczułem brak aprobaty. Teraz staram się, chociaż to niezmiernie trudne, za każdym razem wracać do niego zaraz po pochwyceniu aportu. Właściwie to niemal zaraz, to jest po chwyceniu frisbee biegnę jednak jeszcze tryumfalnie do naroża ogrodu, okrążam rosnącą tam ostatnią sosnę i dopiero w swobodnym, rozciągniętym galopie wracam do niego.

Tej zabawy było akurat na tyle, aby pobudzić nas do uporania się zaraz z po jej zakończeniu z potrzebami fizjologicznymi. Ja długo stałem po krzakiem derenia z uniesioną nogą, a Uranka przykucnęła w skupieniu w jednym ze swoich ulubionych miejsc, po czym odchodząc, zarysowała energicznie na ziemi pazurami kreski wskazujące, gdzie pozostawiła swoje znaki. Zasłużyliśmy na porannego drinka z kranu pod krową...

Picture

Urania, naturalnie przypadkiem, prezentuje w pełni swój stan przygotowań na przyjęcie maluchów

Home, sweet home

23/8/2013

 
On wrócił po paru dniach nieobecności w domu i teraz znowu jesteśmy w komplecie. Nie przeżyłem tego rozstania tak, jak Jego poprzedniego wyjazdu z Uranią: nie wystawałem pod bramą i ani krztynę nie straciłem apetytu. Zresztą Uraniowe łakomstwo też się z powrotem wzmogło, zatem kiedy tylko coś obiecująco zastuka w kuchni, Mała zasiada na swoim stałym miejscu przy kuchence i cierpliwie oczekuje na spełnienie się nadziei na posiłek, albo chociaż jakiś zabłąkany kąsek czy okazję do wylizania maselniczki.

Można spostrzec, że brzuch Uranii jakby przesunął się do tyłu. Nie wydaje się zbyt ociężała, ale chętnie śpi z wyciągniętymi na całą długość łapami, trochę jakby się wiecznie przeciągała. Teraz też spała, ale co to? Właśnie dobiegł jej uszu z oddali odgłos sypania jakichś chrupek, więc natychmiast przeszła ze stanu zupełnego rozespania w czujne nasłuchiwanie, a w moment później truchta przez cały dom do kuchni i od razu zaczyna opróżniać podaną miskę. Ja natomiast czekam na osobiste powiadomienie mnie przez Nią o śniadaniu: Ona wchodzi do sypialni, przemawia do mnie po imieniu, po czym razem udajemy się na posiłek. Przecież byłem trochę zaspany.

Anda Quercus Niger i...
Najmłodsza suczka z miotu A, ANDA Quercus Niger i jej Ludzka koleżanka pogrążone w letniej drzemce


Syriusz

9/8/2013

 

Sobotnie lenistwo

11/5/2013

 
Akurat wczoraj zaczęła zmieniać się pogoda. Wyraźnie powiało chłodniejszym powietrzem - co za ulga, potem po południu zaczęło kropić, a wieczorem deszcz przeszedł w gęstą i równomierną ulewę. Jakby w zgodzie z pogodą dzisiejszy poranek potoczył się bardzo leniwie. Obudziliśmy się chyba o zwykłej porze, bo przez otwarte okno wpadały wprawdzie odgłosy ptaków, ale człowieka ani samochodu nie dało się usłyszeć. Przeciągając się podszedłem do łóżka i, jak zwykle, położyłem głowę na jego krawędzi, czekając na rękę, która mnie połaskocze pod pyskiem. Potem pozwoliłem sobie wskoczyć na łóżko przednimi łapami i umożliwić przeczesanie mi palcami sierści na grzbiecie i bokach. Dzisiaj na tym się skończyło, bo Urania, wciąż leżąca na kołdrze po drugiej stronie łóżka, odemknęła w tym czasie tylko oczy i, nieskora do wszczęcia ze mną przepychanki, skupiała się na razie na niewykonywaniu najmniejszego nawet ruchu.

On jednak wstał i odbyliśmy rytuał zakładania obroży, po czym poczłapałem z Uranią za Nim, aby, kiedy kręcił się po domu odsłaniając okna, wrócić do drzemki. Niebawem jednak zajęliśmy pozycje wyjściowe w sieni i otwarły się drzwi na ogród. Na tarasie czekały na nas wszystkich Ogrodówki - dwie bure kotki, z którymi, biorąc pod uwagę całe znane nam kocie towarzystwo, mamy najbardziej harmonijne relacje. Nic więc dziwnego, że po krótkim ocieranio-witaniu się z nami, dały Mu znać mową ciała, że oczekują napełnienia miski stojącej na tarasowym stole.

Urania i ja w tym czasie rozwiązywaliśmy dylemat, czy wychodzić na przemoczoną trawę. Ponieważ jednak akurat nie padało, ruszyliśmy za Nim. Wyszło na to, że zabawy nie będzie i mamy tylko skorzystać z toalety, bo On chodził po ogrodzie nie zabrawszy ze sobą żadnych przedmiotów. Próbowałem Mu pokazać, że to nie stanowi przeszkody - wyrwałem nawet z ziemi bardzo atrakcyjny korzonek, ale w końcu dałem spokój i wróciliśmy na taras, a stąd po wytarciu łap do domu.

W domu jednak nie dawałem za wygraną i wymownie stanąłem po stojącym na blacie pudełkiem z zabawkami, co skłoniło Go wreszcie do poszarpania się z nami jedną z nich. Zabawa jednak szybko wyczerpała Jego siły, chociaż staraliśmy się je oboje podtrzymać, jak mogliśmy najlepiej: Urania niby-groźnym warczeniem, a ja radosnym i odbijającym się w całym domu szczekaniem. W tej sytuacji jeszcze tylko coś przekąsiliśmy - On coś z lodówki (dał nam do oblizania palce), a my trochę chrupek, i mogliśmy powrócić do przerwanego wypoczynku.
Picture

Przemyślenia wiejskiego filozofa [od Admina]

1/3/2013

 
To truizm napisać, że psy nie odczuwają wstydu. John Bradshaw w Zrozumieć psa twierdzi, że psy odczuwają wiele emocji: oczywiście zaniepokojenie lub strach, ale także i przede wszystkim te pozytywne: szczęście czy miłość. Ale poczucie wstydu albo duma należą do emocji ewaluacyjnych, czyli – jak ja to rozumiem – wymagających do odczucia posiadania w umyśle pewnego punktu odniesienia, normatywu definiującego pożądane zachowania. Psy podobno nie są w stanie go sobie zbudować nawet przy pomocy wielokrotnie powtarzających się doświadczeń. Dla behawiorystów to zresztą pewnie w ogóle nie jest problem, bo dla nich zwierzę to taka maszynka: tu naciśniesz, tam wyleci.

Dlaczego o tym wstydzie? Ostatnio przeprowadziliśmy niezamierzony eksperyment dotyczący posądzania psów o umiejętność powiązania zdarzenia sprzed paru godzin z jego wciąż występującymi w ich otoczeniu skutkami. Otóż po wieczornym powrocie do domu odkryliśmy podłogę w kuchni zasłaną strzępkami torebek po przyprawach, a kafelki w plamach ze sproszkowanej, jak się potem okazało słodkiej, papryki. Ponieważ podłoga była umyta parę godzin wcześniej, zabrałem się do porządkowania pobojowiska głośno złorzecząc na bezmyślność wszystkich pozostałych mieszkańców domu. Psy przybrały natychmiast wygląd lichy i durnowaty: przemykały się bokami, stawiając ostrożnie łapy, ze spuszczoną głową i położonymi po sobie uszami, od czasu do czasu tylko patrząc w górę. Słowem – wykazywały wszystkie te objawy podległości, które my kojarzymy ze wstydem, a tak naprawdę będące tylko antycypacją agresji z drugiej strony i próbą jej uniknięcia (zresztą najczęściej między psami kończącą się sukcesem).
Na szczęście parę tygodni później miałem okazję dokonać korekty swojego zachowania. Znów wieczorny powrót, witające psy i miauczące koty, a na podłodze w kuchni rozmazane językiem (językami?) resztki sproszkowanej papryki. Tym razem jednak spokojnie odstawiłem zakupy, przybrałem się i umyłem, po czym nalawszy sobie winka zabrałem się za porządki. Mamy dość szorstkie kafelki, a papryka jest całkiem trwałym barwnikiem, więc zadanie nie było łatwe. Ale mimo to cały czas normalnie reagowałem na psy, rzucając im od czasu do czasu przynoszoną mi zabawkę. Oczywiście ich zachowanie nie pozostawało w najmniejszym powiązaniu ze stanem kuchni – były przede wszystkim zadowolone z mojego powrotu.

Osobną kwestią jest owa słodka papryka. Za pierwszym razem zachodziło podejrzenie, że torebka miała na sobie zapach surowego mięsa, co stanowiłoby atrakcję. Ale dwa razy pod rząd? Torebki z papryką zostały porwane na strzępy, a cała przyprawa wylizana i zjedzona – nigdzie nie było resztek, z wyjątkiem zabarwionych płytek. Co również ciekawe, psy nie miały po takiej uczcie żadnych sensacji żołądkowych, ale w literaturze nie natrafiliśmy na wzmianki o wartości sproszkowanej słodkiej papryki w ich żywieniu.

<<Poprzednia
    Quercus Niger
    Hodowla psów rasowych entlebucher

    Miot A  |  Litter A  |  Wurf A
    Miot B  |  Litter B  |  Wurf B
    Miot R  |  Litter R  |  Wurf R


    Autor

    Nazywam się Cyrus i jestem zantropomorfizowanym psem rasy entlebucher, co zresztą pchnęło mnie do prowadzenia dziennika. Jednak najwięcej ciągle we mnie jest z psa.
    Mieszkam z młodszą koleżanką, która ma na imię Urania, oraz dwójką Ludzi.

    Archiwa

    Listopad 2017
    Październik 2017
    Wrzesień 2017
    Lipiec 2017
    Kwiecień 2017
    Marzec 2017
    Luty 2017
    Styczeń 2017
    Grudzień 2016
    Listopad 2016
    Wrzesień 2016
    Sierpień 2016
    Lipiec 2016
    Czerwiec 2016
    Maj 2016
    Kwiecień 2016
    Marzec 2016
    Luty 2016
    Styczeń 2016
    Grudzień 2015
    Listopad 2015
    Wrzesień 2015
    Sierpień 2015
    Maj 2015
    Kwiecień 2015
    Marzec 2015
    Luty 2015
    Styczeń 2015
    Grudzień 2014
    Listopad 2014
    Październik 2014
    Wrzesień 2014
    Sierpień 2014
    Lipiec 2014
    Czerwiec 2014
    Maj 2014
    Kwiecień 2014
    Marzec 2014
    Luty 2014
    Styczeń 2014
    Grudzień 2013
    Listopad 2013
    Październik 2013
    Wrzesień 2013
    Sierpień 2013
    Lipiec 2013
    Czerwiec 2013
    Maj 2013
    Kwiecień 2013
    Marzec 2013
    Luty 2013
    Styczeń 2013
    Grudzień 2012
    Listopad 2012
    Październik 2012
    Wrzesień 2012
    Sierpień 2012
    Lipiec 2012
    Czerwiec 2012
    Maj 2012
    Kwiecień 2012
    Marzec 2012
    Luty 2012
    Styczeń 2012
    Grudzień 2011
    Listopad 2011
    Październik 2011
    Wrzesień 2011
    Sierpień 2011
    Lipiec 2011
    Czerwiec 2011
    Maj 2011

    Kategorie

    Wszystkie
    Budowa
    Champion
    Ciąża
    Ciąża
    Cieczka
    Człowiek
    Człowiek
    Dieta
    Dom
    Dzień
    Gwiazdka
    Instynkt
    Jedzenie
    Jesień
    Jesień
    Kojec
    Kość
    Kot
    Kropelki
    Krycie
    Lato
    Miasto
    Mysz
    Noc
    Ogród
    Ogród
    Park
    Pies
    Pływanie
    Pływanie
    Podróż
    Podróż
    Poranek
    Ptaki
    Rodzina
    Ruch
    Rujka
    Szczeniaki
    Trawa
    Upał
    Urodziny
    Weterynarz
    Wielkanoc
    Wieś
    Wieś
    Wiosna
    Woda
    Wystawa
    Wzorzec
    Zabawa
    Zabawka
    Zima
    Zwyczaj

    Kanał RSS

(by Entlebucher Cyrus)