Srogie dla mnie nastały terminy. Na początku rujki Uranii to ona była niezmiernie natarczywa, a ja jeszcze wciąż bardziej zainteresowany zabawą, niż suczką. Przed paroma dniami, około wieczora, jakby ktoś przestawił mi zworkę w mózgu: począłem uganiać się za nią z popiskiwaniem. Od tego czasu ekscytacja nie opuszcza mnie niemal ani na moment. Na dowód wyobraźcie sobie, że wczoraj oderwałem się trzy razy od śniadania i z oklejonym twarogiem nosem pobiegłem do Niego wyżalić się na swój stan. W końcu nie wylizałem miski, tylko znowu zacząłem krążyć odurzony sygnałami wysyłanymi przez organizm Uranii. Dziś któryś już dzień z rzędu obcowaliśmy ze sobą na pierwszym porannym spacerze, a On, gdy już staliśmy się nierozłączni, chyba z powodu zaczynającej się zadymki, zabrał nas powoli do domu. A na początku był taki ostrożny i przestraszony! Chyba przekonałem go pokazując, że jestem w tym stanie nawet wlec, nie spiesząc się, suczkę po podłodze. Wot, maładiec! *** W związku z naszymi wysiłkami prokreacyjnymi, udało nam się przypadkiem nawiązać kontakt z dziadkiem Uranii - na zdjęciu on: -- Elio vom Schärlig W roziskrzone odbitymi od śniegu promieniami słońca południe wybraliśmy się na długi spacer – tylko On i ja. One zostały w domu doglądać ognia w kominku. Wreszcie mogłem biec przed siebie ile sił, węsząc i wypatrując dokoła. Gdy wróciliśmy, Uranka wystrzeliła nam naprzeciw z tylnych drzwi i od razu rzuciła się do zabawy ze mną. On obrał nam z kory i kolców akacjowy kijek i zajmował nas nim jeszcze przez kwadrans. W końcu Urania podzieliła kij zębami na parę części i garść wiórów, więc skierowaliśmy się do domu. Oni zasiedli w kuchni, aby o czymś rozmawiać, a narzeczona tymczasem poczęła mnie kusić, wodząc mi przed nosem swoją zgrabną kibicią. Nie potrafiłem nie ulec, ale po chwili zsunąłem się z niej, bo Oni przerwali rozmowę. Po co się tak stresują? Jednak znowu zaczęli mówić, więc po chwili byliśmy już zakleszczeni. Wszystko odbyło się podobnie, jak poprzednio, a śpiąca o krok obok kotka Klara nawet nie raczyła się przebudzić. Za drugim razem Urania zachowywała się po wszystkim zupełnie spokojnie i leżąc obok mnie pielęgnowała sobie łono. Wczoraj, mniej więcej godzinę po kolacji wyszliśmy na dwór. Jest trochę świeżego śniegu, więc kiedy On zajmował się swoimi sprawami, my sprawdzaliśmy różne kąty ogrodu w poszukiwaniu świeżych śladów innych zwierząt. W końcu on usiadł na tarasie, a my poczęliśmy się bawić na śniegu w kręgu padającego od lampy tarasowej światła. Uranka była niezmiernie zalotna: przypadała piersią do ziemi, wypinając przy tym zadeczek, po czym zaczynała podskakiwać wokół, odbijając się ze wszystkich czterech łap, aby po kilku takich podskokach zamrzeć, stojąc do mnie bokiem z uniesioną głową i odsuniętym ogonkiem.
Polizałem ją spokojnie, a potem wspiąłem się na nią próbnie. Uranka stała bez ruchu, wcale nie próbując się odgryzać. Za pierwszym razem jedak mi się nie udało, więc ona powtórzyła swoje zaloty. Po chwili spróbowałem jeszcze raz, ale po chwili znowu zeskoczyłem, nie odstępując jej już jednak i cały czas wodząc za nią nosem. Kiedy zatrzymała się bliżej tarasu, wspiąłem się na jej grzbiet ponownie, a wkrótce już poprawiałem się w niej pracując trochę zadnimi łapami. Kiedy się zakleszczyliśmy, sprawnie się odwróciłem, przy czym Niusia trochę się przestraszyła. Ale On podszedł i przytrzymał nas za obroże, co ją stopniowo uspokoiło. Potem drugi raz zaczęła się niecierpliwić, kiedy zakleszczenie już mijało, ale po chwili byliśmy wolni i wbiegliśmy do domu, gdzie okazało się, że Ona już na nas czekała ze smakołykami. Nasza pierwiastka przeżyła wszystko dużo bardziej, niż ja. Ja jeszcze tylko wylizałem się co nieco, napiłem się solidnie wody, po czym ułożyłem się do drzemki na podłodze w salonie, podczas gdy ona długo jeszcze kręciła się podekscytowana, skarżąc się trochę na swój zmieniony stan. |
Quercus Niger
Hodowla psów rasowych entlebucher Miot A | Litter A | Wurf A Miot B | Litter B | Wurf B Miot R | Litter R | Wurf R
|