Notes Cyrusa
  • Dziennik
  • Szczeniaki|Pups|Welpen
    • Szczeniaki - Miot R
    • Puppies - Litter R
    • Welpen - Wurf R
  • Dossier
  • Linki
  • Kontakt

Obok

31/8/2011

 
Wszędzie obok nas kwitnie życie zupełnie poza kontrolą ludzi. Jaskółki, mimo smutnych zapowiedzi sprzed paru tygodni, ciągle są z nami i w słoneczne poranki tną przestworza przed domem we wszystkich kierunkach. Kotki Ogrodówki wyprawiają się po mięso na pole po drugiej stronie drogi, a przy okazji spotykają tam koleżanki. A dziś wieczorem Uranka natrafiła na jeża, który zaniepokoił ją do tego stopnia, że przez długie kwadranse wracała do niego zdecydowana wreszcie sprawdzić, co kryje się  pod tym igielnikiem.
Picture
Ciągle fruwają

Picture
Życie i ...

Picture
Niepokojący...

Picture
...zwjeż

Picture
Autor - dyskretny obserwator

Podróż cz. II

23/8/2011

 
To był weekend kolejnej podwójnej wystawy. Nie jechaliśmy już aż tak daleko, jak poprzednio - dało się to odmierzyć tym, że Oni mieli za dużo kanapek na drogę. Ale niestety na miejscu okazało się, że mieszkamy w jakiejś zapyziałej wiosce, gdzie musimy ciągle chodzić na smyczy. Na całe szczęście przed płotami otaczającymi domostwa były szerokie trawniki, ponieważ Uranka na innym podłożu w zasadzie nie siusia. Do tego za każdym płotem ujadał jakiś kundelek, zupełnie jak u nas w domu, co zawsze dostarcza nam pewnej rozrywki, której Oni zresztą zdają się nie pochwalać.

Wokół naszego pomieszkania, już na ogrodzonym terenie puszczali nas czasem wolno, a kiedy ktoś się pojawiał, to odwoływali stanowczo z powrotem do pokoju. Pewnego razu jednak ni stąd ni z owąd pojawiła się jakaś para młodych ludzi, przy czym dziewczyna ewidentnie panicznie się nas obawiała i wpadła w głośny płacz przyklejając się do ściany budynku. Zanim upłynął czas Ich reakcji, pobudziło nas to tylko do głośniejszego szczekania, co skończyło się jeszcze donośniejszym płaczem, a potem sporą awanturą. Najprawdopodobniej w związku z tym już na stałe mieliśmy przypięte smycze, kiedy tylko wychodziliśmy za próg.

Wystawa odbywała się w niemiłosiernym upale, który bardziej nam dokuczył drugiego dnia, kiedy czekaliśmy w pełnym słońcu na jakimś ogromnym pozbawionym drzew trawniku. Urka i ja leżeliśmy w namiociku dysząc bez przerwy, a Oni gwarzyli z jakimiś ludźmi, którym towarzyszyły psy podobne do nas. Ja na ring wyskoczyłem prosto spod namiotu i nawet raz pomyliły mi się chody, a potem długo ignorowałem zabiegi Pani sędzi, które podejmowała, aby zwrócić na siebie moją uwagę. Na usprawiedliwienie mam tylko to, że dawno nie aportowałem kępek podrzucanej trawy, a najbardziej byłem skoncentrowany na ziajaniu się z językiem wywieszonym po granice możliwości.

Urania też objawiała przez większość czasu niechęć do pozostawania w ringu. Pół biedy, kiedy kłusowali w kółko albo po prostej. Wtedy była skoncentrowana i uważna, ślicznie i wydajnie wyciągając nóżki. Ale stać tego dnia zbyt długo nie chciała, penetrując cały czas strefę przynajmniej od rogu do rogu ringu, poszukując mnie wzrokiem. Mimo to spodobała się sędzi, która sporo się do niej nacmokała, wymacała ją dokumentnie, na co Urka pozwala zresztą zwykle tylko do momentu schwycenia za nasadę ogona. Ta ostatnia czynność odbyła się zatem już z Jego udziałem. Cóż, my psy wystawowe musimy obcym ludziom pozwalać na takie rzeczy, za które wszystkie inne w najlepszym razie pokazałyby im z bliska wszystkie czterdzieści dwa zęby.
Picture

Demonstruję tutaj granice swojej tolerancji na dotyk...
(Zdjęcie jest własnością hodowli Z Ticheho udoli)

Po ocenie Oni szybko zwinęli nasze wystawowe obozowisko, aby jeszcze po drodze do wyjścia posiedzieć ogródku, gdzie ludzie z psami lub bez popijali różne rzeczy z plastikowych kubków. Zaczepiało nas trochę dzieci, którym dawaliśmy się głaskać po szyją, czyli tak, jak On wszystkie te dzieci na migi instruował. Ale w tym upale i tłoku było zarówno Uranii jak i mnie wszystko jedno, czy głaszczą mnie zgodnie z jego instrukcjami, czy nie. Najbardziej chcieliśmy odpocząć w aucie, a potem wreszcie przeturlać się po swojej trawie wokół domu.
Picture








Urania wypoczywa po podróży. (Bardzo mądrze robi, swoim wdziękim i niewinnym spojrzeniem krok po kroku przekraczając kolejne granice zakazów, które Oni próbują egzekwować. Jak tak dalej pójdzie, wkrótce będziemy razem z Nimi jedli przy stole z bolesławieckiej kamionki).

W krainie legalnej trawy

17/8/2011

 
Picture
Już mi brakuje tych łąk – niewiele jest przyjemności, które dają się porównać do szaleństwa na miękkiej świeżej trawie, najlepiej takiej, na której jeszcze nie zdążyła obeschnąć chłodna poranna rosa. A właśnie parę dni spędziliśmy w miejscu, gdzie takich muraw jest pod dostatkiem: wystarczyło odejść parę kroków od głównej ulicy przebiegającej przez wieś, aby znaleźć się na jednej z nich. Łąki wciskają się tam w zabudowę i są bez przerwy koszone i grabione, więc trawa odrasta rześko cały czas. Można po niej biegać, węszyć wciskając w jej głąb truflę nosa, potem się poganiać i powygłupiać ogólnopsio, aby zakończyć to przewróceniem się na grzbiet i wytarzaniem się z lubością.
Picture
Ciągłe przewożenie skoszonej trawy i bel siana przez tamtejszych wieśniaków może mieć jakiś związek z krowami, które wietrzyłem tam wszędzie. O dziwo nie pasły się one na łąkach, tylko pozostawały w budynkach, skąd przez otwarte okna dochodził ich najintensywniejszy, frapujący mnie zapach. Wokół niemal wszędzie pachniało też zużytą ściółką, zarówno z wewnątrz, jak i z pryzm gromadzonych na zewnątrz.
Picture
Łąkowy relaks był nam przez Nich fundowany każdego popołudnia pobytu, ponieważ wyjazd tu przede wszystkim związany był z ponownym pokazywaniem nas na wystawie psów. Trwała ona dwa dni, co oznaczało dwa przedpołudnia spędzone w dusznej hali, w otoczeniu dzielących nasz los psów wszelkiej maści, wielkości, charakteru i pochodzenia, oraz ich podobnie rozmaitych Ludzi. Mimo to bardzo lubię takie miejsca, ponieważ nigdy nie tracę nadziei, że uda mi się pobawić z jakimś nowopoznanym psem, albo przynajmniej gruntownie obwąchać jakąś sukę. Tym razem okazało się, że świat jest mały i przy naszym ringu pojawił się znajomy pan w skórzanych tyrolskich spodniach ze swoją siwiejącą appenzellerką, którą poznałem na wystawie tej wiosny. Toteż bardzo mnie do niej ciągnęło, co wyrażałem wyrywaniem się na smyczy i popiskiwaniem. Pomimo, że dziewczyna ma już swoje lata, a jej pan wciąż ją odciągał z zatroskaniem na twarzy, nie wyskakiwała do mnie z zębami. Cóż, kiedy tym razem skończyło się na pobieżnym obwąchaniu i appenzellerka ze swoim panem już odchodzili w inną część hali.
Picture
Przez resztę dnia byłem bardzo podekscytowany manifestując to najbardziej wysoko uniesionym ogonem również wtedy, kiedy stałem w ringu. Przebiegając obok sędziego nawet na niego szczeknąłem – nie powinien mi znienacka wymachiwać ręką przed nosem. Drugiego dnia wystawy również miałem powody do ekscytacji, ponieważ w pewnym momencie okazało się, że będziemy po ringu biegali razem z Uranką i jeszcze jednym młodym samcem. To przekroczyło granice mojej wyrozumiałości, więc pomimo Jego rozpaczliwych prób – szarpnięć, zatrzymań i komend –  wyrywałem się do młodego, całkiem nie rozumiejąc, czego on szukał na moim terenie. Może to spowodowało ostatecznie, że sędzia podeszła w końcu do Niej i prowadzonej przez Nią Uranki, chwytając i potrząsając Jej ręką z widoczną obopólną radością. Dla mnie najważniejsze było jednak, że zaznaczyłem swoją obecność i prawa, aby moje Dziewczyny mogły sobie spokojnie i bezpiecznie się radować, a sędzi Urania chyba od początku niezmiernie się spodobała...
Picture
Następniego dnia wyjeżdżaliśmy w deszczu, bo w nocy przeszedł front burzowy. Ta wieś i otaczające ją łąki chyba będą mi będą śniły - obyśmy mogli tu jeszcze kiedyś wrócić.

Normalnie, jesień już!

5/8/2011

 
Picture
W ogródku pojawiły się grzyby: czerwone, brązowe, takie jakieś wielkie z kapeluszami w łuski i jeszcze inne, z lejkowatymi dekielkami. Oni ich na razie prawie nie zbierają, tylko wciąż chodzą podziwiać, a może to mieć związek z tym, że w największe skupisko tych czerwonych Urka ciągle chodzi za potrzebą. W takim razie nie wiedziałbym w czym problem, bo Mała cały czas celuje tuż, ale jednak obok. Na drodze również można spotkać ludzi zmierzających w kierunku lasu z różnymi plastikowymi wiaderkami po farbach (On się zżyma, że kiedyś byłyby to zapewne wiklinowe koszyki), a z kolei jedna pani z domu obok opowiadała przy nas, że  będzie robić nalewkę, bo znalazła na nią przepis w Internecie. Tylko towarzyszący jej mąż konserwatywnie wspominał, że nie ma po co na takie działania nie wnoszące wartości dodanej tracić czasu, a składniki nalewki można spożyć, nie czekając, oddzielnie. My przechodzimy obok tych ludzkich wygłupów jak zwykle obojętnie.

Picture
PS. Jaskółki też odznaczają wiosnę i jesień. Na wiosnę przylatują chyba ostatnie, w końcu kwietnia. Jeszcze parę dni temu z tuzin z tegorocznego wylęgu latał przed domem udając, że łapie muchy na fasadzie domu. Teraz znikły, ale można je zobaczyć jak z koleżankami powoli przymierzają się do odlotu, tworząc szwadrony na pozostałych jeszcze tu i ówdzie drutach rozpiętych między drewnianymi słupami. Tak będzie przez sierpień, a potem znikną i zostawią nas w oczekiwaniu na słotę, a w końcu śnieg.

Żniwa

2/8/2011

 
Na polach opustoszało. Zniknęły łany rzepaku i część zbóż już też pokoszono. Ostatnio wokół słychać było do późnego wieczora wszystkie przedpotopowe kombajny z naszej gminy, jakie jeszcze są zdolne do ruchu. Potem spadł deszcz i wszędzie wokół rozciągają się rozmiękłe ścierniska. Tylko tu i ówdzie jeszcze został na pniu jęczmień albo pszenica, i oczywiście kukurydza, zupełnie obca w naszym krajobrazie, a w czasie suchej i wietrznej pogody szeleszcząca tajemniczo. W tym szarym pejzażu odcina się nasza ulubiona rozległa i dobrze utrzymana łąka, pod wpływem ostatnio panującej aury jakby wiosennie zazieleniona.
Picture
Dzisiaj jednak trasa naszego spaceru nie przebiegała koło niej. Najpierw przecisnęliśmy się krótko asfaltem pomiędzy ujadającymi zza płotów po obu stronach wiejskimi kundlami różnej maści, wielkości i niepospolitej urody. Nawet Urania w tym zgiełku straciła orientację i nie bardzo wiedziała, komu się najpierw odszczekiwać. Na całe szczęście trwało to krótko i zaraz skręciliśmy w polną drogę, gdzie wkrótce On puścił nas ze smyczy.

Rozglądałem się i węszyłem, ale niegdzie nie było widać polnych saren, na które jeszcze przed tygodniem natykaliśmy się co krok. Nawet w wygniecionej połaci zboża został po nich tylko zapach. Z braku lepszych zajęć pobiegliśmy bez entuzjazmu do stadka jaskółek szukających czegoś w błotnistej mazi jednego z mijanych pól, potem powęszyliśmy na wydeptanych przez zwierzynę ścieżkach przecinających przydrożny rów, a wreszcie wleźliśmy do tego rowu i szliśmy kawałek wbród. Nic.

Picture
Nie zgasiło to jednak naszego entuzjazmu i podczas kolejnych pokonywanych kilometrów cały czas rozglądałem się i węszyłem wokół, w czym dzielnie sekundowała mi Uranka. Najciekawszy zapachowo był wilgotny świeży ugór, zarośnięty rozmaitymi roślinami, których próżno w naszej okolicy szukać w innych, zwykle suchych albo rok po roku uprawianych miejscach. Musieliśmy go pokonać dwa razy, w drodze tam i powrotnej, ponieważ On nie znalazł innego sposobu na przedostanie się z jednej polnej drogi na drugą. Właśnie tuż za nim rozciągało się pole kukurydzy otoczone coraz częściej ostatnio widywanym przez nas niskim ogrodzeniem złożonym z dwóch cienkich linek.

Sarna stała parę kroków obok tego ogrodzenia, po czym zobaczywszy nas zniknęła, a ja ruszyłem zobaczyć, co się z nią dzieje. On zawołał mnie tylko raz, ale nie zareagowałem. Nie opiszę tutaj szczegółów mojej pogoni, ani tego jak odczuwa się impuls z ogrodzenia elektrycznego. Może zresztą nie generowało ono już takiego kopnięcia, jak kiedy akumulatory były w pełni naładowane – w każdym razie, gdy do Niego powróciłem, prowadził Urankę na smyczy i wyglądał na zdenerwowanego. Co on tak się o mnie trzęsie?

Picture
Wróciliśmy do domu tą samą drogą, tylko na końcu skracając ją na przełaj przez zżęte pole, aby tym razem uniknąć kakofonii wywoływanej przez mieszkańców wiejskich podwórek. Mam wrażenie, że ona bardziej przeszkadza Jemu niż nam, bo szczególnie Uranka lubi się wdać z wiejskimi w dialog, gdy znajdują się bezpiecznie za płotem.

Za naszą bramą czekała nas inna porcja stresu, czyli mycie wężem ogrodowym z błota zgromadzonego na sierści. Taki zimny prysznic to zupełnie co innego, niż zimny deszcz albo kąpiel w śródpolnym rowie. Uranka szczególnie głośno i energicznie protestowała, piszcząc z wzniesionym w górę pyszczkiem. Chociaż możliwe też, że piszczała do gotującego się w domu gulaszu, którego zapach dochodził przez uchylone drzwi tarasu. Ku jej, i nie da się ukryć, że również mojej radości, z mięsa na gulasz zostały wykrojone dla nas dwie zgrabne szpikowe kostki, które dostaliśmy na czas dosuszania w sieni i uśmierzania poprysznicowego szoku.

    Quercus Niger
    Hodowla psów rasowych entlebucher

    Miot A  |  Litter A  |  Wurf A
    Miot B  |  Litter B  |  Wurf B
    Miot R  |  Litter R  |  Wurf R


    Autor

    Nazywam się Cyrus i jestem zantropomorfizowanym psem rasy entlebucher, co zresztą pchnęło mnie do prowadzenia dziennika. Jednak najwięcej ciągle we mnie jest z psa.
    Mieszkam z młodszą koleżanką, która ma na imię Urania, oraz dwójką Ludzi.

    Archiwa

    Listopad 2017
    Październik 2017
    Wrzesień 2017
    Lipiec 2017
    Kwiecień 2017
    Marzec 2017
    Luty 2017
    Styczeń 2017
    Grudzień 2016
    Listopad 2016
    Wrzesień 2016
    Sierpień 2016
    Lipiec 2016
    Czerwiec 2016
    Maj 2016
    Kwiecień 2016
    Marzec 2016
    Luty 2016
    Styczeń 2016
    Grudzień 2015
    Listopad 2015
    Wrzesień 2015
    Sierpień 2015
    Maj 2015
    Kwiecień 2015
    Marzec 2015
    Luty 2015
    Styczeń 2015
    Grudzień 2014
    Listopad 2014
    Październik 2014
    Wrzesień 2014
    Sierpień 2014
    Lipiec 2014
    Czerwiec 2014
    Maj 2014
    Kwiecień 2014
    Marzec 2014
    Luty 2014
    Styczeń 2014
    Grudzień 2013
    Listopad 2013
    Październik 2013
    Wrzesień 2013
    Sierpień 2013
    Lipiec 2013
    Czerwiec 2013
    Maj 2013
    Kwiecień 2013
    Marzec 2013
    Luty 2013
    Styczeń 2013
    Grudzień 2012
    Listopad 2012
    Październik 2012
    Wrzesień 2012
    Sierpień 2012
    Lipiec 2012
    Czerwiec 2012
    Maj 2012
    Kwiecień 2012
    Marzec 2012
    Luty 2012
    Styczeń 2012
    Grudzień 2011
    Listopad 2011
    Październik 2011
    Wrzesień 2011
    Sierpień 2011
    Lipiec 2011
    Czerwiec 2011
    Maj 2011

    Kategorie

    Wszystkie
    Budowa
    Champion
    Ciąża
    Ciąża
    Cieczka
    Człowiek
    Człowiek
    Dieta
    Dom
    Dzień
    Gwiazdka
    Instynkt
    Jedzenie
    Jesień
    Jesień
    Kojec
    Kość
    Kot
    Kropelki
    Krycie
    Lato
    Miasto
    Mysz
    Noc
    Ogród
    Ogród
    Park
    Pies
    Pływanie
    Pływanie
    Podróż
    Podróż
    Poranek
    Ptaki
    Rodzina
    Ruch
    Rujka
    Szczeniaki
    Trawa
    Upał
    Urodziny
    Weterynarz
    Wielkanoc
    Wieś
    Wieś
    Wiosna
    Woda
    Wystawa
    Wzorzec
    Zabawa
    Zabawka
    Zima
    Zwyczaj

    Kanał RSS

(by Entlebucher Cyrus)