Notes Cyrusa
  • Dziennik
  • Szczeniaki|Pups|Welpen
    • Szczeniaki - Miot R
    • Puppies - Litter R
    • Welpen - Wurf R
  • Dossier
  • Linki
  • Kontakt

Drzwi

26/10/2011

 
Zakładali nam dzisiaj drzwi frontowe. Wziąwszy pod uwagę, że mieszkam w tym domu niemal przez całe życie, to chyba był najwyższy czas. Z drugiej strony, mieliśmy inne drzwi od strony ogrodu, przez które całkiem wygodnie się wychodziło. Zdaje się jednak, że Ona nie chciała więcej patrzeć na dziurę w murze zabitą deskami i styropianem.

Rano przyjechali więc stolarze, ale słyszeliśmy ich tylko z dala, bo Oni zamknęli mnie, Uranię i koty w sypialni. Koty były tam wcześniej i już korzystały z łóżka, więc Urania je najpierw energicznie przegoniła, ale później zeszła z pościeli i zabraliśmy się za ujadanie na obcych pod drzwiami. Na początku On zaglądał do nas i próbował uciszać, ale przecież nie będzie nam mówił, co robić, kiedy intruzi są w domu.

Po pewnym czasie Ona się nad nami zlitowała i wzięła nas na dwór, więc po powrocie wykorzystałem zamieszanie i pootwierane na przestrzał drzwi, aby pójść do sieni zbadać, co się tam dzieje. Rupiecie, które zwykle ją zalegały, On wyniósł zaraz po wstaniu z łóżka. Teraz okazało się jeszcze, że deski, którymi był zabity otwór drzwiowy zniknęły, a wokół walały się ich resztki. Dwóch ludzi krzątało się gorączkowo po sieni – znałem już ich zapach, bo bywali u nas wcześniej. Przebiegłem na ganek i po schodach na dół. Nie posunąłem się do osikania ich narzędzi złożonych nieopodal, a tylko odnowiłem swój stary zapach na młodym krzewie bzu. Zaraz jednak On nakazał mi podążać za sobą na taras, dokąd zresztą też przywołał Urankę. Po wytarciu łap – pogoda już bywa zmienna i co chwilę przekrapia deszcz – zostaliśmy zabrani do domu.

On ponownie wszedł do sieni, jednak tym razem dokładnie zamknął za sobą prowadzące do niej drzwi. Zapomniał chyba jednak, że kilka dni temu wyciął w nich otwór dla kotów, przez który mogły się one dostawać do ustawionej za nimi swojej żwirkowej toalety. Dla nas ten otwór nie wystarczy na przejście, ale wygodnie mieści się w nim głowa, umożliwiając obserwację wnętrza, z czego zaraz po kolei skorzystaliśmy. Nie wiem, co Oni widzieli w tym śmiesznego…

Tak minął nam niemal cały dzień. Wychodziliśmy na dwór z rzadka, a większość czasu albo spędzaliśmy w sypialni, albo warując przy Nim, kiedy siedział z komputerem w fotelu. Z sieni cały czas dochodziły stuki, szurania, brzęki, odgłosy rozmów, raz nawet krzyk – wtedy Oni podbiegli zdenerwowani sprawdzić, co się stało. Zupełnie niepotrzebnie, bo z doświadczenia wiem, że pojedynczy krzyk bądź skowyt najczęściej nie oznacza poważnych ran, tylko przestrach wywołany czymś niedobrym, co omal się nie zdarzyło. Miałem rację – gwóźdź przeszedł jednak obok palca.

Śmieci

17/10/2011

 
Był chyba dzień wolny, bo wyjechaliśmy z domu rano samochodem, kiedy Ona jeszcze spała. Nie pojechaliśmy jednak do Miasta – po niedługim czasie samochód zatrzymał się na polnej drodze, z dala od zabudowań. Słońce przeświecało przez rząd topól rosnących nieopodal, ale było ciągle bardzo chłodno. W kładących się jeszcze bardzo długo cieniach drzew i krzewów bielał szron.
Entlebucher Cyrus
Ruszyliśmy od razu drogą: On równo przed siebie, starając się omijać co głębsze kałuże i otaczające je błoto, a my myszkując po zaroślach i między bruzdami czarno połyskującej ziemi. Teren był wilgotny, a przy drodze biegł szeroki rów wypełniony wodą, którą pokrywał zielony kożuch rzęsy. Widać było, że ludzie tu rzadko zaglądają, bo w po chwili między koleinami drogi pojawiły się całkiem już wyrośnięte krzaki [głogu], a jedynym znalezionym śmieciem była zgnieciona plastikowa butelka.

Urania wypłoszyła spod kępy traw na skraju pola bażanta, a ja wciągając górny wiatr zwietrzyłem sarny. Szliśmy dalej przed siebie, aż już całkiem niedaleko pokazały się zabudowania. My jednak skręciliśmy z prowadzącej do nich drogi w kierunku linii krzewów, która zwykle wyznacza albo inną drogę, albo rów. W pewnym momencie wyleciało od tamtej strony stado szpaków, które jakby na nasz widok pękło na pół i rozleciało się na boki. Zza zarośli wyłonił się rów i to na tyle szeroki, że nikt nie palił się do jego przeskoczenia, a tym bardziej pokonywania w bród. Pozostało nam iść skrajem szmatu tłustej ziemi przylegającym do niego. On kroczył podtrzymując sobie nogawki spodni i zatrzymując się co chwila, aby obejrzeć swoje oblepiające się z kroku na krok błotem buty. Ciekawe, że żadna z naszych ośmiu łap tak nie wyglądała.

Wreszcie weszliśmy znowu na polną drogę tu i ówdzie wysypaną rozdrobnionym gruzem. Ludzie często w taki sposób pozbywają się śmieci, na których my sobie czasem kaleczymy łapy, więc raczej omijamy takie chrzęszczące wysypiska. On się jednak nachylił i podniósł czerwony odłamek, a potem inny i jeszcze kilka. Odwracał je i oglądał z obu stron.

[Na kawałkach dachówek znalezionych w polach koło Starego Wiązowa można było odczytać koders i sdorf, co razem daje Kodersdorf na Łużycach, gdzie dawniej mieściła się nieczynna już dziś cegielnia.]

Droga powrotna do samochodu prowadziła pod wiatr. Po jakimś czasie wkroczyliśmy na tę samą topolową aleję, a kiedy minęliśmy ostatnie drzewo, zwrócił moją uwagę jakiś ruch na polu wznoszącym się łagodnie z boku. Zapomniałem o wszystkim innym i pobiegłem to sprawdzić, a Uranka oczywiście za mną.
Picture
Sarny zmieniły już sierść na zimową. Po ich letniej rudości nie został nawet ślad i nosiły się teraz w tonacji szarej z lekkim brunatnym odcieniem, wszystkie tłuste i dorodne, mające na polach ciągle pod dostatkiem pożywnych ozimin do obskubywania.

Kiedy wróciłem do Niego, stał przy samochodzie, a Uranka już leżała obok przylgnięta do trawy i dysząca rozwartą paszczą i wywieszonym jęzorem, na wpół nieprzytomna ze zmęczenia, ale promieniująca radością. Nieuchronnie nadeszły dni wycieczek, po których nasza sierść jest oblepiona zaschniętym błotem, a Oni długo nas wycierają i wyczesują przed wpuszczeniem do domu – zresztą z mizernym skutkiem, bo na podłodze zawsze mimo wszystko chrzęszczą ziarna piasku…
Picture

Lekcja wychowawcza

12/10/2011

 
(Osoby bardzo wrażliwe proszę o nieczytanie tego wpisu.) Akurat w ostatni dzień babiego lata nasza Łaskawa postawiła zbadać predyspozycje Uranki do łowienia myszy. Wszystko zaczęło się całkiem naturalnie: Kotka bawiła się koło kompostownika piszczącym niedobitkiem i ta sytuacja zwabiła Uranię. Usiadła naprzeciw i zaczęła się przyglądać, po czym od czasu do czasu z ciekawością kładła łapę na biednej myszce, co za każdym razem wywoływało pisk. Łaskawa, odsunąwszy się nieco, zaczęła się temu eksperymentowaniu przyglądać, jakby była w każdej chwili gotową do interwencji i korekty troskliwą kocią mamą.
Picture
Jeżeli dobrze odczytałem zachowanie Uranki, to wciąż jeszcze żywa istota budziła w niej jednocześnie niepokój i ciekawość, czego wynikiem było ciągłe ponawianie zabawy. Wreszcie myszka jednak wyzionęła ducha i Urania wzięła zdobycz w zęby niczym urodzony kot, aby przenieść w miejsce naprzeciwko tarasu, gdzie zwykle ogryza kości i drewka.

Położywszy futrzaczka na ziemi zaczęła się ze smakiem oblizywać, co On (stojący w pobliżu) uznał chyba za ostatni moment do interwencji i odciągnął głosem kotkę Urankę do innych zajęć. Potem myszka zniknęła, podobnie jak wiele innych drobnych zwierząt podrzucanych przez koty w okolicy domu. Podejrzewam, że ONI je zjadają.
Picture

***

Nie-niedziela

4/10/2011

 
Tego dnia nad ranem usłyszałem przez otwarte okno pogęgiwanie znad pól przed domem. Było jeszcze ciemno, więc polegiwaliśmy w naszych legowiskach w sypialni, Uranka zaś tylko co jakiś czas wydawała swoje „m-m-m”, przewracając się przez sen – potwierdzało to tylko, że ona wydaje znakomitą większość wszystkich dźwięków, dobiegających z naszego stada, że o tych najbardziej wstydliwych nie wspomnę. On już chyba jednak nie mógł spać, ale tylko zapalił światło i zaczął czytać. W takim razie ani mnie, ani jeszcze bardziej Małej nie trzeba było mówić, abyśmy jeszcze też nie wstawali.

Podnieśliśmy się wszyscy, kiedy już się na dobre rozwidniło. Gdy On się ubierał, my po zaliczyliśmy jak zwykle porcję porannego ziewania i przeciągania, od czasu do czasu pchając mu się przed oczy, aby nie zapomniał o naszym istnieniu i na pewno zabrał nas na dwór. Wyszliśmy, kiedy On już miał w ręce kubek z kawą. Wokoło panowała wiejska poranna cisza, jaka zdarza się co kilka dni, zwykle następując po dniu wzmożonej aktywności na większości okolicznych podwórek. Najczęściej w taki spokojny poranek On też nic nie robi, poza delektowaniem się z tarasu obserwacją łąki i tego, co się na niej dzieje, a następnie dłuższym i staranniejszym przygotowywaniem swojego śniadania. Teraz jednak od razu schwycił taczkę i pojechał przed dom, gdzie zaczął ładować na nią ziemię.

Od jakiegoś czasu nie towarzyszę Mu już tak gorliwie przy pracach ogrodowych, jak za młodu. Kiedyś w przy takich okazjach zawsze byłem z Nim, a tylko w najgorsze upały znajdowałem sobie cień jak najbliżej miejsca, gdzie akurat coś robił. Z upływem czasu to uległo zmianie, a pałeczkę przejęła Mała, chodząc za nim krok w krok i przyglądając się temu, co robi. Ja wtedy zwykle pozostaję na tarasie w swoim i Uranki stałym miejscu pod ławką. Tym razem jednak pobiegliśmy z Nim oboje, wykonując patrol od samej góry do bramy, z dłuższym przystankiem i obserwacją oraz węszeniem w stronę pola przed nią.

Zawróciliśmy galopem , kiedy On pchał już pełną ziemi taczkę podjazdem w górę za dom. Ten cykl powtórzyliśmy parę razy, aż do momentu, kiedy On po kolejnej zapchanej na górę taczce miał widoczne problemy z wyprostowaniem pleców, a oczy wydające się wyłazić z orbit. Wtedy padł na ławkę i, kiedy już odzyskał normalny oddech, dopił kawę, a my zajęliśmy swoje miejsca: ja pod ławką, a Uranka na piasku przed tarasem. Piasek tam był od zawsze, teraz wprawdzie już równo rozgrabiony, ale wciąż to jest po betonie pod ławką drugie jej ulubione miejsce relaksu. Jego niewątpliwym atutem jest to, że wprawdzie beton o poranku jest równie chłodny, ale piasek można, powierciwszy się na nim nieco, lepiej dopasować do kształtu swojego ciała, co widać dla Małej miało pierwszorzędne znaczenie. Ukoronowaniem tego jej dopasowywania zawsze jest wpakowanie nosa w piach, co skutkuje powrotem do domu z pyszczkiem przypominającym nadmorską plażę, co zresztą jej zdaje się absolutnie nie przeszkadzać.
Picture
Skończył pracę na dobre, kiedy słońce już było wysoko i zrobiło się całkiem ciepło, a z drogi przed domem co jakiś czas dobiegał dźwięk przejeżdżającego samochodu. Wtedy poszliśmy do kuchni na zasłużone śniadanie – w menu dla wszystkich były jajka. Po opróżnieniu swojej miski już rutynowo Uranka wylizała moją, ja natomiast sprawdziłem wiadro z odpadkami na kompost stojące pod zlewem, bo czasem trafia tam coś, co według nas jest ciągle całkiem atrakcyjnym kąskiem. Potem, korzystając z tego, że chciał mnie pogłaskać, obwąchałem Mu palce, na których został jak zwykle zapach tego, co jadł. W końcu, uznawszy, że jedzenie definitywnie jest skończone, poszedłem poszukać jakiejś zabawki. On jednak miał widać inne plany: szybko wziął prysznic, po czym wszyscy udaliśmy się z powrotem do swoich legowisk (ewentualnie łóżek). Kto rano wstaje, ten drugi raz idzie spać.

    Quercus Niger
    Hodowla psów rasowych entlebucher

    Miot A  |  Litter A  |  Wurf A
    Miot B  |  Litter B  |  Wurf B
    Miot R  |  Litter R  |  Wurf R


    Autor

    Nazywam się Cyrus i jestem zantropomorfizowanym psem rasy entlebucher, co zresztą pchnęło mnie do prowadzenia dziennika. Jednak najwięcej ciągle we mnie jest z psa.
    Mieszkam z młodszą koleżanką, która ma na imię Urania, oraz dwójką Ludzi.

    Archiwa

    Listopad 2017
    Październik 2017
    Wrzesień 2017
    Lipiec 2017
    Kwiecień 2017
    Marzec 2017
    Luty 2017
    Styczeń 2017
    Grudzień 2016
    Listopad 2016
    Wrzesień 2016
    Sierpień 2016
    Lipiec 2016
    Czerwiec 2016
    Maj 2016
    Kwiecień 2016
    Marzec 2016
    Luty 2016
    Styczeń 2016
    Grudzień 2015
    Listopad 2015
    Wrzesień 2015
    Sierpień 2015
    Maj 2015
    Kwiecień 2015
    Marzec 2015
    Luty 2015
    Styczeń 2015
    Grudzień 2014
    Listopad 2014
    Październik 2014
    Wrzesień 2014
    Sierpień 2014
    Lipiec 2014
    Czerwiec 2014
    Maj 2014
    Kwiecień 2014
    Marzec 2014
    Luty 2014
    Styczeń 2014
    Grudzień 2013
    Listopad 2013
    Październik 2013
    Wrzesień 2013
    Sierpień 2013
    Lipiec 2013
    Czerwiec 2013
    Maj 2013
    Kwiecień 2013
    Marzec 2013
    Luty 2013
    Styczeń 2013
    Grudzień 2012
    Listopad 2012
    Październik 2012
    Wrzesień 2012
    Sierpień 2012
    Lipiec 2012
    Czerwiec 2012
    Maj 2012
    Kwiecień 2012
    Marzec 2012
    Luty 2012
    Styczeń 2012
    Grudzień 2011
    Listopad 2011
    Październik 2011
    Wrzesień 2011
    Sierpień 2011
    Lipiec 2011
    Czerwiec 2011
    Maj 2011

    Kategorie

    Wszystkie
    Budowa
    Champion
    Ciąża
    Ciąża
    Cieczka
    Człowiek
    Człowiek
    Dieta
    Dom
    Dzień
    Gwiazdka
    Instynkt
    Jedzenie
    Jesień
    Jesień
    Kojec
    Kość
    Kot
    Kropelki
    Krycie
    Lato
    Miasto
    Mysz
    Noc
    Ogród
    Ogród
    Park
    Pies
    Pływanie
    Pływanie
    Podróż
    Podróż
    Poranek
    Ptaki
    Rodzina
    Ruch
    Rujka
    Szczeniaki
    Trawa
    Upał
    Urodziny
    Weterynarz
    Wielkanoc
    Wieś
    Wieś
    Wiosna
    Woda
    Wystawa
    Wzorzec
    Zabawa
    Zabawka
    Zima
    Zwyczaj

    Kanał RSS

(by Entlebucher Cyrus)