Notes Cyrusa
  • Dziennik
  • Szczeniaki|Pups|Welpen
    • Szczeniaki - Miot R
    • Puppies - Litter R
    • Welpen - Wurf R
  • Dossier
  • Linki
  • Kontakt

Nasze wróble

29/1/2012

 
Wróble towarzyszą nam przez okrągły rok. Wiosną, kiedy słońce zagląda do sypialni, słychać, jak szurają pod okapem dachu, pracując przy odnawianiu swoich gniazd. Ich ćwierkanie nas budzi. Nasz dach nie ma wróblówki*, więc ptaki mogą bez przeszkód wciskać się między dachówki a deski i zakładać tam swoje osiedle. Dlatego czasem spod okapu wystają jakieś piórka, sznurki i inne jeszcze mniej stylowe wróble elementy wystroju wnętrz.

Wiosną trwa też ich intensywna działalność prokreacyjna. W tym czasie wróble współzamieszkują nasz dom z oknówkami, których zawsze przynajmniej jedna para przylepia gniazdo na styku muru i okapu. Piskląt jest sporo, więc mimo, że czasem któreś przedwcześnie wypadnie z gniazda i znajdujemy je już pozbawione życia na skarpie, naszych wróbli nie ubywa. Słychać je przez całą wiosnę i lato, chociaż przez większość tego czasu bardziej widoczne są inne, bardziej atrakcyjne ptaki.

Kiedy nadchodzi jesień, a po niej nieuchronnie zima, wiele ptaków znika, ale te, które zostają, bardziej rzucają się w oczy. Wróble urządzają sobie zebrania w którymś z gęstszych krzewów naszego ogrodu. Dobrze, jeżeli jest stamtąd widok na kurnik albo kojec psa u sąsiadów, bo mogą tam czasem spróbować znaleźć coś do jedzenia. Po większych opadach śniegu, które w tym roku nastąpiły dopiero niedawno, Oni zaczynają sypać ziarno do karmnika. Wtedy rano przylatują do niego różne ptaki: zdarzają się sikory, zięby, czasem zajrzy bażant albo synogarlica. Ale gros klienteli tej stołówki to wróble. Nadlatują stadem na dereń obok karmnika, po czym stopniowo sfruwają na dół wydziobywać ziarno. Spłoszone, w mgnieniu oka wzbijają się trzepoczącą chmurą z powrotem na krzak.
Picture
Niedługo w karmniku i obok niego walają się tylko puste plewy. To chyba miło mieć obok siebie takich ruchliwych koleżków. Czasem można ich pogonić – wtedy uciekną z furkotem, ale szybko wrócą, bo chyba wiedzą, że dobrze nam ze sobą.


* Wróblówka – pasek siatki albo dziurkowanej blachy, mocowany często u okapu spadzistych dachów, aby uniemożliwić ptakom dostęp pod ich poszycie. U nas jej nie ma, bo jakoś w końcu budowy Jemu zabrakło energii na jej kupienie i znalezienie kogoś, kto ją zechce zamontować.

Uzupełniam dietę

25/1/2012

 
W nocy znowu się obudziłem i poszedłem posprawdzać, czy Oni nie zostawili jakiegoś pożywienia na wierzchu. Ponieważ mamy gości, panuje lekki rozgardiasz i wszędzie są poustawiane różne drobne przedmioty, w tym niektóre nadające się do jedzenia. Najlepiej dostępny jest mały okrągły stolik w salonie, więc do niego wpierw skierowałem moje kroki. Po wspięciu się na krawędź przednimi łapami, wśród czasopism, okularów, lekarstw i jakichś innych drobiazgów znalazłem miseczkę ze słodkimi suszonymi owocami. Ależ Oni sobie dogadzają! A mnie z Uranią dadzą czasem ledwie po kąsku. No to teraz jadłem na zapas – wszystko do czysta. Musiałem tylko uważać, aby kółko od obroży nie podzwaniało za głośno o miseczkę, bo poprzedniej nocy Ona mnie przez to przyłapała in flagranti.

Posiliwszy się w ten sposób, podszedłem do dużego stołu i wziąłem górny wiatr… Nic tam nie znalazłem, tylko jakieś papiery i plastiki. Zawróciłem do kuchni, a tu przede wszystkim odsunąłem zasłonkę pod zlewem – tam powinno być wiadro z odpadkami na kompost. Ileż to razy pod Ich nieobecność wygarniałem sobie całą jego zawartość na podłogę, aby do woli buszować w fusach od kawy, skorupkach jajek, obierkach z buraków i tym podobnych frykasach. Ale tym razem znowu było pusto – schowali wiadro na noc przede mną.

Pozostał stół kuchenny, a tu okazało się, że koty już grzebały przy leżącej tam otwartej paczce kruchych ciastek, dzięki czemu przesunęła się ona bliżej krawędzi stołu. Dla wygody zsunąłem wszystko na podłogę i tam jednego po drugim pożarłem herbatniki. Niestety, śladów po tym nie dało się zatrzeć, a zresztą nie zawracałem sobie tym zbytnio głowy – miałem nadzieję, że rano podejrzenie padnie w pierwszym rzędzie na koty: Na pudełku został przecież ich zapach – Oni chyba tyle są w stanie poczuć…

Po dalszym badaniu otoczenia nic więcej w zasięgu mojego nosa nie znalazłem, więc powróciłem do stróżowania, czyli udałem się na spoczynek. Nie do legowiska, ale pod drzwi sypialni naszych gości. Tam spał mały chłopiec, więc postanowiłem zrobić mu niespodziankę i  zaraz, kiedy wstanie, poprosić go o zabawę ze mną. Dobranoc. Rano idziemy na śnieg!
Rolki

Sznurkowcy

21/1/2012

 
Owczarek na spacerze
To prawda: My też często chadzamy na sznurkach, to jest na smyczach. Kiedy spacerujemy miejskimi chodnikami, przebywamy na wystawie, idziemy do weterynarza… Ostatnio, kiedy idziemy na spacer w pola, ja spędzam też niemało czasu na długiej taśmie, szczególniej w miejscach, w których najczęściej napotykamy te ciekawe żyjące wolno zwierzęta. Ale na każdym spacerze przynajmniej część czasu biegamy sobie wolno.

Kiedy w tych dniach spadło więcej śniegu, On orzekł, że ma dosyć ślizgania się na śródpolnych wertepach i na razie będzie zabierał nas na poranny spacer do parku w miasteczku. Park jest niewielki, ma jeden większy trawiasty teren otoczony chodnikiem, drugi mniejszy stykający się z tamtym rogiem oraz zadrzewione wzgórze, gdzie o świcie rozlega się krakanie budzących się gawronów.

Zawsze spotykamy w parku inne psy z ludźmi, a niektóre już znamy z widzenia. Boksera jego pan chwyta na smycz, kiedy tylko widzi, że nadchodzimy. Duży żółty mieszaniec z na wpół stojącymi uszami jest prowadzany przez kobietę na prawdziwym sznurku. Ze dwa razy widzieliśmy czarnego misiowatego olbrzyma robiącego rundę na uwięzi wokół większego trawnika. Tylko mniejsze pieski mają darowane przez właścicieli więcej swobody, ale niech no na horyzoncie pojawi się inny pies – natychmiast ich pan wzmaga czujność, przywołuje je, lub z braku reakcji dogania, a często natychmiast bierze na uwięź.

Niektórzy, jakby pragnąc w ogóle uniknąć jakichkolwiek spotkań, przemykają się wałem wzdłuż rzeczki przylegającej do parku z przeciwnej strony niż wzgórze. Ostatnio szedł tam smukły pies, czarny z podpaleniami, który poszczekiwał zachęcająco i wyrywał się widząc, że my się bawimy. Nic to nie dało, a jego człowiek utrzymał trajektorię, którą sobie wyznaczył – zuch!

W końcu Uranka postanowiła poznać bliżej kundelka o imieniu Lucky, a może po prostu Laki. Niewykluczone, że Laki jednak reprezentował jakąś rasę, ale z powodu jego lichej postury trudno to było nam na odległość ocenić. Za to o słowie, na które powinien reagować dowiedzieliśmy się natychmiast, ponieważ kiedy Uranka skręciła do niego (ona była luzem, a ja na sznurku), mały podwinąwszy ogon wziął łapy za pas, a jego opiekunowie – dziecko i pani – zaczęli go natychmiast nawoływać po imieniu podniesionym głosem do siebie. On nie reagował, a Uranii jak zwykle starczyło hartu ducha tylko na zagnanie Lakiego na betonowy, nie wiadomo do czego służący w tym parku podest, po czym wróciła do nas. Inni duzi i mali ludzie towarzyszący Lakiemu zaraz zaczęli się skupiać wokół niego jak zwierzęta gospodarskie, więc właściwie Urania najważniejszy cel osiągnęła.

My za to skręciliśmy na wzgórze, gdzie Uranka parę razy podejrzanie przysiadała węsząc trochę i siusiając po kapince. Do auta wróciliśmy okrężną drogą przez wzgórze, byliśmy bardzo grzeczni i szliśmy na luźnej smyczy przy nodze… bo nie spotkaliśmy już żadnych więcej psów! Na zawarcie psich znajomości nie potrzeba dużo czasu, ale ludzie nam tego najczęściej nie ułatwiają.

Galeryjka

17/1/2012

 

Picture
Bez tytułu


Picture
Lubię ten stan...


Zamiast

14/1/2012

 
Wczoraj i dziś padał śnieg, a Urania znowu trochę ciekawiej pachnie w okolicy ogona. Rano, kiedy czekaliśmy na Niego w łazience, dokładnie wylizałem jej pupę - może coś z tego będzie? Na spacerze, na który wybraliśmy się do parku w miasteczku, na wszelki wypadek zaznaczyłem miejsce, w którym się wysiusiała. Ale na razie to wszystko i nie robię sobie wielkich nadziei. Mała już parę razy w ostatnim czasie tak pachniała, a potem wszystko wracało do normy. Może ta zima, chociaż bardzo nieśmiała, wreszcie wyindukuje u niej rujkę? Na razie Oni zgłębiają teorię, a jeżeli Czytelnik też ma ochotę jej liznąć, proszę zajrzeć tutaj.

Psy w Henrykowie

4/1/2012

 

2011/2012

3/1/2012

 
Do dziś odsypiamy ich pobyt. Przyjechali w trzy suki w różnym wieku i zajęli jeden pokój naprzeciwko naszej sypialni. Obwąchałem wszystkie przybyłe dziewczyny dokładnie, ale po początkowej ekscytacji dałem im spokój. Żadna nie była w odpowiednim momencie ani nastroju, więc stanowiły na dobrą sprawę jedynie konkurencję do misek i zabawek, a zatem należało wzmóc czujność i obserwować je z niewielkiej odległości.
Picture
Mimo to, obecność tych trochę znajomych już psów z przybyłymi ludźmi spowodowała, że przyjęliśmy ich zupełnie inaczej, niż tych, którzy odwiedzają nas bez zwierząt. Cała uwaga, zwykle poświęcana pilnowaniu każdego kroku gości i sygnalizowaniu ich podejrzanych zachowań szczekiem, teraz była skupiona na wizytujących nas psach. Urania zdradzała przejawy zbicia z tropu: Skonfrontowana z trzema suczkami, utraciła pewność siebie. Wkrótce okazało się, że przez cały ich pobyt będzie wiodła, najczęściej cichą, pantomimiczną wojnę ze swoją mamą Syberią, próbując bronić swojej pozycji pierwszej damy (pierwszej panny – toć ona wciąż panienka!) w naszym domu. Raz w drzwiach do naszej sypialni Syba przetrzymała ją przez naprawdę długą chwilę, zanim Ura przemknęła nareszcie obok z uszami po sobie. Później jeszcze nieraz w wąskich przejściach dochodziło do grożących kłapnięć, ale nic poważniejszego jednak nie zaszło, a ludzie w ogóle nie zwracali na pretendujące suki uwagi.

Mnie najbardziej ze wszystkich przybyszów uwiodła najmłodsza, mała jeszcze Vista, która zupełnie nic sobie nie robiła z tego, że jest w obcym miejscu. W przeciwieństwie do Uranki , wcale nie zdawała się być przywiązana do swojego stada. Wieczorem bez wahania sama wychodziła na podwórko i penetrowała najciemniejsze kąty. Raz wybiegła tylko ze mną i Uranią i towarzyszyła mi bok w bok, kiedy galopowałem po schodach na dół, aby skontrolować okolicę bramy. Do tego rano błyskawicznie wykryła naszego kaprawego sąsiada czającego się z siatką płotu i poleciała dać mu głośną odprawę. Tak, Vista z pewnością nie jest zbyt karna, ale za to niesamowicie niezależna.

Picture
W przeciwieństwie do ludzi, jadaliśmy osobno, każde stado swoje jedynie słuszne pożywienie. Suki zaglądały do nas czasem podczas posiłku, ale nie było mowy o dzieleniu się zawartością misek – to są imponderabilia. On parokroć ukradkiem podał im garstkę buraków albo mięsa, ale to było wszystko.

Tamte psy czasem przychodziły do Naszych Ludzi wpychać im głowę w dłonie w najoczywistszym geście domagania się pieszczot, ale Uranka i ja utrzymywaliśmy większy dystans. Tak samo jednak suki, jak i my, układaliśmy się na drzemkę tylko pod nogami Naszych. Na spacerach za to pięć psów biegało często razem, poszukując rzuconego kija i próbując go sobie wzajemnie wydrzeć, kiedy już został przez jednego znaleziony, na co znalazca reagował ucieczką ze wszystkich sił  albo unikowymi skrętami tułowia. W tej zabawie momentami można było zapomnieć, kto ma pół roku, a kto lat dwanaście.

Picture
Ludzie w tym czasie oddawali się swoim specyficznym zajęciom: czasem mówieniem do małego przedmiotu trzymanego w ręce, czasem rzucaniem ze śmiechem na stół małych karteczek, które przedtem trzymali w dłoni, a wreszcie jedzeniem, i to znacznie częściej, niż robią to zazwyczaj. Jednej nocy zajęli się wypuszczaniem gwałtownie latających i huczących światełek, co obserwowałem przez drzwi tarasowe na wypadek, gdyby udało im się podpalić nasz dom. Jeżeli ci goście znów tu przyjadą, nie będzie można spuszczać ich z oka.
    Quercus Niger
    Hodowla psów rasowych entlebucher

    Miot A  |  Litter A  |  Wurf A
    Miot B  |  Litter B  |  Wurf B
    Miot R  |  Litter R  |  Wurf R


    Autor

    Nazywam się Cyrus i jestem zantropomorfizowanym psem rasy entlebucher, co zresztą pchnęło mnie do prowadzenia dziennika. Jednak najwięcej ciągle we mnie jest z psa.
    Mieszkam z młodszą koleżanką, która ma na imię Urania, oraz dwójką Ludzi.

    Archiwa

    Listopad 2017
    Październik 2017
    Wrzesień 2017
    Lipiec 2017
    Kwiecień 2017
    Marzec 2017
    Luty 2017
    Styczeń 2017
    Grudzień 2016
    Listopad 2016
    Wrzesień 2016
    Sierpień 2016
    Lipiec 2016
    Czerwiec 2016
    Maj 2016
    Kwiecień 2016
    Marzec 2016
    Luty 2016
    Styczeń 2016
    Grudzień 2015
    Listopad 2015
    Wrzesień 2015
    Sierpień 2015
    Maj 2015
    Kwiecień 2015
    Marzec 2015
    Luty 2015
    Styczeń 2015
    Grudzień 2014
    Listopad 2014
    Październik 2014
    Wrzesień 2014
    Sierpień 2014
    Lipiec 2014
    Czerwiec 2014
    Maj 2014
    Kwiecień 2014
    Marzec 2014
    Luty 2014
    Styczeń 2014
    Grudzień 2013
    Listopad 2013
    Październik 2013
    Wrzesień 2013
    Sierpień 2013
    Lipiec 2013
    Czerwiec 2013
    Maj 2013
    Kwiecień 2013
    Marzec 2013
    Luty 2013
    Styczeń 2013
    Grudzień 2012
    Listopad 2012
    Październik 2012
    Wrzesień 2012
    Sierpień 2012
    Lipiec 2012
    Czerwiec 2012
    Maj 2012
    Kwiecień 2012
    Marzec 2012
    Luty 2012
    Styczeń 2012
    Grudzień 2011
    Listopad 2011
    Październik 2011
    Wrzesień 2011
    Sierpień 2011
    Lipiec 2011
    Czerwiec 2011
    Maj 2011

    Kategorie

    Wszystkie
    Budowa
    Champion
    Ciąża
    Ciąża
    Cieczka
    Człowiek
    Człowiek
    Dieta
    Dom
    Dzień
    Gwiazdka
    Instynkt
    Jedzenie
    Jesień
    Jesień
    Kojec
    Kość
    Kot
    Kropelki
    Krycie
    Lato
    Miasto
    Mysz
    Noc
    Ogród
    Ogród
    Park
    Pies
    Pływanie
    Pływanie
    Podróż
    Podróż
    Poranek
    Ptaki
    Rodzina
    Ruch
    Rujka
    Szczeniaki
    Trawa
    Upał
    Urodziny
    Weterynarz
    Wielkanoc
    Wieś
    Wieś
    Wiosna
    Woda
    Wystawa
    Wzorzec
    Zabawa
    Zabawka
    Zima
    Zwyczaj

    Kanał RSS

(by Entlebucher Cyrus)