
![]() Kot wprawdzie nie ucieka, a pies nie goni, tylko może przypadkowo patrzy w miejsce, za które chwyta się zębami zdobycz. A jednak Łaskawa pręży na wszelki wypadek grzbiet i unosi ogon...
Płot od frontu domu jest dosyć szczelny, ale brama przeciwnie: ażurowa, pozwala obserwować, co się za nią dzieje, czy to z bliska, czy z oddali. Możemy sobie więc patrolować pod samą bramą, ale równie dobrze skubać trawę na skarpie przed domem, albo siedzieć na jego schodach, a i tak nic nie ujdzie naszej uwadze. Wczoraj najpierw przyszły trzy małe dziewczynki. Powydziwiały trochę na drodze i zniechęcone brakiem innego, niż psie, zainteresowania, poszły dalej. Następnie przemaszerowała stara pani Szpakowa. Zawołaliśmy, ile sił w płucach, ale widocznie spieszyła się na majowe, bo nawet nie odwróciła głowy. Ponieważ Oni siedzieli na schodach przed domem, więc pani Hania Kosiarka przechodząc pozdrowiła Ich głośno. Oni wprawdzie coś odpowiedzieli, ale zagłuszyliśmy ich zupełnie. Ale to był wyjątkowy ruch. Zwykle za bramą niewiele się dzieje, więc można siedząc przy niej lustrować pola w oddali, szczególnie kiedy, jak teraz, na tym leżącym najbliżej ledwie coś wzeszło. Widać więc jak przemierza je w poprzek - zawsze w tej samej odległości - kot, a innym razem zamyśli się nad bruzdą kruk. Czasem jednak pod bramę trafia podczas spaceru Rudy z córką, która zresztą zupełnie nie jest do niego podobna. Kiedy przechodzą, a nas nie ma w pobliżu, Rudy pozostawia zwykle po sobie widoczny znak. Natomiast kiedy trafią na nas przy bramie, z obu stron podnosi się niebywały raban, a on nie ma śmiałości nic zostawiać. Rudy jest w końcu dużo mniejszy nawet od Uranii i tylko nieszczelny płot jego państwa pozwala mu odbywać z córką codzienne ekskursje po okolicy.
Zdjęcia szczeniąt z Miotu B dzięki uprzejmości ich Właścicieli
Naszym Przyjaciołom i Sympatykom życzymy mnóstwa czasu spędzonego niespiesznie ze swoimi Zwierzakami i pozostałymi Bliskimi. -QN *** Uranka bardzo szybko skończyła swoje śniadanie i znikła w innej części domu. Po chwili doszło stamtąd podzwanianie szybko opróżnianej z chrupek miski - to były niedojedzone pozostałości posiłku Łaskawej, która dostaje jeść oddzielnie od innych kotek, w łazience. Nie po raz pierwszy któreś z nas dokończyło jedzenie za kocicę. "Stare" kotki domowe mają swoją zastawę na parapecie okiennym, więc podkradanie im jest nieco trudniejsze, a i pokusa jakby nie pchająca się tak ostentacyjnie pod oczy, wobec tego tam rzadziej zaglądamy. A tymczasem niedawno stało się tak, że Łaskawa osiadła z nami w domu na stałe, ale jada na razie solo.
Wyjadwszy wszystko, co było w zasięgu jej węchu, a nadawało się do spożycia, Urania niemal zaraz udała się do kojca podstawić się karzełkom. Porządna z niej matka. Akurat wczoraj zaczęła zmieniać się pogoda. Wyraźnie powiało chłodniejszym powietrzem - co za ulga, potem po południu zaczęło kropić, a wieczorem deszcz przeszedł w gęstą i równomierną ulewę. Jakby w zgodzie z pogodą dzisiejszy poranek potoczył się bardzo leniwie. Obudziliśmy się chyba o zwykłej porze, bo przez otwarte okno wpadały wprawdzie odgłosy ptaków, ale człowieka ani samochodu nie dało się usłyszeć. Przeciągając się podszedłem do łóżka i, jak zwykle, położyłem głowę na jego krawędzi, czekając na rękę, która mnie połaskocze pod pyskiem. Potem pozwoliłem sobie wskoczyć na łóżko przednimi łapami i umożliwić przeczesanie mi palcami sierści na grzbiecie i bokach. Dzisiaj na tym się skończyło, bo Urania, wciąż leżąca na kołdrze po drugiej stronie łóżka, odemknęła w tym czasie tylko oczy i, nieskora do wszczęcia ze mną przepychanki, skupiała się na razie na niewykonywaniu najmniejszego nawet ruchu. On jednak wstał i odbyliśmy rytuał zakładania obroży, po czym poczłapałem z Uranią za Nim, aby, kiedy kręcił się po domu odsłaniając okna, wrócić do drzemki. Niebawem jednak zajęliśmy pozycje wyjściowe w sieni i otwarły się drzwi na ogród. Na tarasie czekały na nas wszystkich Ogrodówki - dwie bure kotki, z którymi, biorąc pod uwagę całe znane nam kocie towarzystwo, mamy najbardziej harmonijne relacje. Nic więc dziwnego, że po krótkim ocieranio-witaniu się z nami, dały Mu znać mową ciała, że oczekują napełnienia miski stojącej na tarasowym stole. Urania i ja w tym czasie rozwiązywaliśmy dylemat, czy wychodzić na przemoczoną trawę. Ponieważ jednak akurat nie padało, ruszyliśmy za Nim. Wyszło na to, że zabawy nie będzie i mamy tylko skorzystać z toalety, bo On chodził po ogrodzie nie zabrawszy ze sobą żadnych przedmiotów. Próbowałem Mu pokazać, że to nie stanowi przeszkody - wyrwałem nawet z ziemi bardzo atrakcyjny korzonek, ale w końcu dałem spokój i wróciliśmy na taras, a stąd po wytarciu łap do domu. W domu jednak nie dawałem za wygraną i wymownie stanąłem po stojącym na blacie pudełkiem z zabawkami, co skłoniło Go wreszcie do poszarpania się z nami jedną z nich. Zabawa jednak szybko wyczerpała Jego siły, chociaż staraliśmy się je oboje podtrzymać, jak mogliśmy najlepiej: Urania niby-groźnym warczeniem, a ja radosnym i odbijającym się w całym domu szczekaniem. W tej sytuacji jeszcze tylko coś przekąsiliśmy - On coś z lodówki (dał nam do oblizania palce), a my trochę chrupek, i mogliśmy powrócić do przerwanego wypoczynku. Mila stłukła ozdobny pojemnik, który stał na parapecie w salonie. Nasze koty uwielbiają przesiadywać w oknie podczas słonecznej pogody, ale ostatnio na jego parapecie zrobiło się ciasno i Milka nie mogła się już położyć w swojej ulubionej pozycji babci naokiennej, a tylko siedzieć skromnie z brzeżku. Z pomocą przyszedł przypadek i kiedy podczas niedawnego sprzątania z wyciem nadjechał odkurzacz, przestraszona tym kotka zbyt gwałtownie zeskoczyła z parapetu zabierając przy okazji z sobą na podłogę pojemnik. A on, lądując innym systemem, niż koci, przestał istnieć, rozwiązując jednocześnie problem brakującego miejsca do leżenia. ![]() Klara też nie znosi hałasu dochodzącego z odkurzacza, nawet w stopniu daleko większym, niż Mila. Uchodzi wtedy w drugi koniec domu wlokąc niemal po podłodze swój obwisły brzuch. Jest najmłodsza, ale to właśnie ona podporządkowuje sobie pozostałe dwie, przy czym Mila jest częściej narażona na zaczepki i prześladowania. Klara jest, jak na kota przystało, wybredna, ale nie ma takiego pokarmu, którego nie chciałaby przynajmniej raz spróbować choćby po to, aby potem nigdy go już nie tknąć. Również do Ich łóżka pcha się w pierwszym rzędzie i najczęściej ona spędza czas w niedawno oddanych do użytku dodatkowych sypialni i łazience. Wobec nas wykazuje najmniej nerwowości i będzie ostatnią, która pacnie łapą w wyciągnięty do niej wielki i wilgotny psi nos. Ryśce nie jest straszny odkurzacz, nasza bliskość, ani obcy ludzie, którzy czasem nas odwiedzają. Jako jedyna nie znika wtedy z horyzontu i spokojnie stacjonuje w jednym ze swoich zaimprowizowanych legowisk. Co jakiś czas, jako jedyna kotka, korzysta z naszej miski z wodą, aby ugasić pragnienie. Widzę nieraz, jak Ich denerwuje, kiedy wchodzi na biurko i próbuje zająć miejsce tuż przed oczyma pracującego przy nim człowieka, co kończy się zawsze zrzuceniem jej na podłogę. Właściwie serią zrzuceń: pierwszym delikatnym, drugim już trochę mniej, a którymś już z kolei na tyle zdecydowanym, że Rysia wreszcie się milcząco obraża i odchodzi omijając nas, bo zwykle wtedy też koło biurka z Uranią leżę. Łaskawa jest kotką jeszcze rozdartą między domem a wolnością, z której jednak korzysta w coraz mniejszym stopniu. Jej rewir składa się z małej łazienki i sieni, w których do leżenia wybiera kosz na ręczniki stojący na pralce albo szeroki kaloryfer. Czasem – trudno znaleźć jakąś regułę – znajdujemy ją rano śpiącą w brudowniku, z którego z niemałym trudem gramoli się potem na zewnątrz przytrzymując się rury pod umywalką. Łaskawa widocznie doszła do wniosku, że dość już naoglądała się tego świata i opuszcza swoje apartamenta zrzadka, a łowy na gryzonie i ptaszki bez żalu pozostawia najczęściej młodszej Cicie. ![]() Cita jest najbardziej wolno żyjącą kotką ze wszystkich. Penetruje zakamarki pod krzewami w ogrodzie i wiosną czyha na wypadłe z gniazd pisklęta. Ogród najbardziej do niej właśnie należy, bo swobodnie się tam czuje zarówno w dzień, jak i w nocy, a przechadzając się niespiesznie po podjeździe w zasięgu wzroku psów sąsiadów niewiele sobie robi z ich ekscytacji. Kiedy w jeden z cieplejszych dni Oni przestawiali coś na tarasie, odkryli zimową spiżarnię City. Bardzo stamtąd atrakcyjnie dla nas pachniało, ale On to w mig sprzątnął, uniemożliwiając Uranii i mnie dłuższe badania. Z domu Cita korzysta niechętnie i tylko przy najbardziej słotnej pogodzie, co nie oznacza, że odmawia Im, gdy podają jej coś do jedzenia. Mimo to gryzonie nie mają w pobliżu naszego domu łatwego życia, a my najczęściej widujemy je jako trofea pozostawione przez Citę w jakimś rzucającym się w oczy miejscu. Osobiście nie uważam kotów en masse za zbyt towarzyskie zwierzęta. Przede wszystkim mają upośledzony instynkt zabawy i każdą pogoń, którą za nimi wszczynam, psują wspięciem się na pierwszy napotkany podczas ucieczki wyższy mebel czy drzewo. Urania pewnym sentymentem darzy podawane kotom jedzenie i zawsze, kiedy kocia miseczka jest pozostawiona zbyt blisko krawędzi stołu, skrzętnie korzysta z jej zawartości. Dla mnie to nie licuje z psią godnością: mogę co najwyżej wyjeść ciastka albo wędliny, które Oni przygotowali dla siebie. |
Quercus Niger
Hodowla psów rasowych entlebucher Miot A | Litter A | Wurf A Miot B | Litter B | Wurf B Miot R | Litter R | Wurf R
|