Z Łaskawej emanuje pewien rodzaj niemej (może zawsze jest taka) charyzmy. W zasadzie należy do kotek ogrodowych, ale całą zimę przez większość czasu wygrzewała się albo na grzejniku w sieni, albo na stosie ręczników w małej łazience. Co jakiś czas stawała na progu domu, obserwując pogodę, ale zaraz potem wycofywała się zawiedziona do środka. Na razie jednak na pokoje nie ma wstępu, co nie znaczy, że czasem w zamieszaniu tu nie zagląda. To jej wykroczenie natychmiast daje się wykryć: nawet, jeżeli jej nie widać, nasze domowe kotki zaczynają gwałtowniej biegać po domu i co chwila słychać ich ostrzegawcze powarkiwanie. Niedługo potem okazuje się, że Łaskawa siedzi sobie gdzieś za zasłonką, w zasadzie nic nie robiąc. Daje się bez oporu wziąć na ręce i przenieść na przydzielone jej pokoje. Parę dni temu Łaskawa została znaleziona nad ranem w łóżku, a Ona powiedziała, że na razie jeszcze nie bierzemy jej na stałe do domu. Kocia charyzma działa coraz silniej.
(Osoby bardzo wrażliwe proszę o nieczytanie tego wpisu.) Akurat w ostatni dzień babiego lata nasza Łaskawa postawiła zbadać predyspozycje Uranki do łowienia myszy. Wszystko zaczęło się całkiem naturalnie: Kotka bawiła się koło kompostownika piszczącym niedobitkiem i ta sytuacja zwabiła Uranię. Usiadła naprzeciw i zaczęła się przyglądać, po czym od czasu do czasu z ciekawością kładła łapę na biednej myszce, co za każdym razem wywoływało pisk. Łaskawa, odsunąwszy się nieco, zaczęła się temu eksperymentowaniu przyglądać, jakby była w każdej chwili gotową do interwencji i korekty troskliwą kocią mamą. Jeżeli dobrze odczytałem zachowanie Uranki, to wciąż jeszcze żywa istota budziła w niej jednocześnie niepokój i ciekawość, czego wynikiem było ciągłe ponawianie zabawy. Wreszcie myszka jednak wyzionęła ducha i Urania wzięła zdobycz w zęby niczym urodzony kot, aby przenieść w miejsce naprzeciwko tarasu, gdzie zwykle ogryza kości i drewka. Położywszy futrzaczka na ziemi zaczęła się ze smakiem oblizywać, co On (stojący w pobliżu) uznał chyba za ostatni moment do interwencji i odciągnął głosem kotkę Urankę do innych zajęć. Potem myszka zniknęła, podobnie jak wiele innych drobnych zwierząt podrzucanych przez koty w okolicy domu. Podejrzewam, że ONI je zjadają. *** Wszędzie obok nas kwitnie życie zupełnie poza kontrolą ludzi. Jaskółki, mimo smutnych zapowiedzi sprzed paru tygodni, ciągle są z nami i w słoneczne poranki tną przestworza przed domem we wszystkich kierunkach. Kotki Ogrodówki wyprawiają się po mięso na pole po drugiej stronie drogi, a przy okazji spotykają tam koleżanki. A dziś wieczorem Uranka natrafiła na jeża, który zaniepokoił ją do tego stopnia, że przez długie kwadranse wracała do niego zdecydowana wreszcie sprawdzić, co kryje się pod tym igielnikiem. Ciągle fruwają Życie i ... Niepokojący... ...zwjeż Autor - dyskretny obserwator Wznowiliśmy poranne spacery przed Jego wyjściem do pracy, najprawdopodobniej głównie z powodu mniej słonecznej pogody. Dzisiaj pozwoliło nam to na zaobserwowanie, jaki rewir penetruje jedna z naszych kotek. W naszym domu i jego otoczeniu mieszka siedem kotek. Od pierwszego rzutu oka widać, że nie są one produktem żmudnych zabiegów hodowlanych, ale owocem naturalnego popędu, jakiemu koty żyjące na nieskrępowanej wolności ulegają każdej wiosny. Najkrócej przebywają z nami dwie dwulatki, Żółta i Zielona, które nazywają się tak od koloru tęczówek, bo futra obu są antracytowo czarne. Brunetki pojawiły się u nas jakoś późną jesienią albo zimą, po uratowaniu ich przez Jej siostrę spod jednego z mostów w Mieście. Najpierw były na przechowaniu gdzie indziej, ale potem tamten azyl musiał być opróżniony i trafiły tymczasowo do nas. Mieszkały w klatce w nieużywanej sypialni, lecz na wiosnę okazało się, że nikt nadal nie zgłosił się, aby je adoptować, więc Oni przeprowadzili je do domku narzędziowego w ogrodzie, gdzie najpierw były zamknięte, a potem już korzystały z dziury wyciętej specjalnie dla nich w jego drzwiach. Odwiedzaliśmy je wtedy i wcześniej chętnie z Uranką, bo zawsze gdzieś wokół znajdowały się pojedyncze chrupki kociej, wyjątkowo smacznej karmy. Czarnulki na nasze wyciągnięte w ich kierunku nosy reagowały jednak raczej nerwowo – trudno powiedzieć, jakie przygody z psami spotkały je w przeszłości. W tym czasie ujawniły się już niezbicie różnice ich charakterów, mimo niemal bliźniaczego podobieństwa fizycznego. Jedna trzymała się nadal domku i przynajmniej rano i wieczorem widywaliśmy ją w jego pobliżu. Druga natomiast zniknęła z horyzontu i tylko my psy wiedzieliśmy o jej obecności z powodu pozostawianych wszędzie ścieżek zapachu. Oni, a szczególnie Ona, zaczynali się powoli niepokoić o losy nieobecnej kotki. Chociaż co jakiś czas w polu widzenia pojawiał się młody czarny kot, to dla Ludzi nie ma sposobu, aby odróżnić go od drugiego tak samo czarnego i młodego. Oni pocieszali się jednak, że dla żyjącego na wolności kota najbardziej krytyczne są pierwsze jeden lub dwa lata życia, po których nabiera on najczęściej takiego sprytu i obycia ze światem, który zwiększa znacznie jego szanse wyjścia z różnych potencjalnie niebezpiecznych sytuacji. Kiedy wracaliśmy drogą do domu dziś rano, On zobaczył ją już z daleka. Wybiegła z zabudowań Starej Pani Szpakowej, potem ruszyła w poprzek asfaltu do ogrodu z rzadko ostatnio zamieszkałym domem Bijou. Przetruchtała za jego płotem do samego przeciwległego rogu ogrodu, po czym, sforsowawszy płot, znowu znalazła się na drodze, by stamtąd wskoczyć do znajdującego się po drugiej stronie obejścia Pięknychinaczej, a następnie przez ich kwiatki-rabatki dotrzeć do naszych Sąsiadów. Tam, chyba aby uniknąć ewentualnego spotkania z ich psami bądź oswojoną dziką świnią, wybrała trasę przez wąski pasek ziemi z tyłu domu, a potem pewnie już po chwili znalazła się w naszym sadzie. Całe te esy-floresy omijały właśnie te miejsca, po których często lub stale biegają luzem psy gospodarzy. Wydaje mi się, że ta miejska kotka nie tylko już z niejednej miski na naszej wsi je, ale także dobrze wie, jak najbezpieczniej się poruszać pomiędzy poszczególnymi posiłkami. To są Łaskawa i Cita. One spędzają więcej czasu przy domu, niż Żółta i Zielona, chociaż na wsi też się je widuje. Spośród wszystkich kotów, te dwie okazują Urance i mnie najwięcej zaufania. |
Quercus Niger
Hodowla psów rasowych entlebucher Miot A | Litter A | Wurf A Miot B | Litter B | Wurf B Miot R | Litter R | Wurf R
|