W istocie pracuję jedynie pod przymusem najcięższych Kantowskich imperatywów, zawsze wbrew moim naturalnym skłonnościom. W takim czysto obserwującym życiu i pracy z dziko żyjącymi zwierzętami wspaniałe jest to, że zwierzęta same są tak cudownie leniwe. Idiotyczny pośpiech pracy nowoczesnego człowieka cywilizowanego, któremu brak nawet czasu, by posiadł prawdziwą kulturę, jest obcy zwierzęciu. Nawet pszczoły i mrówki, owe symbole pilności, spędzają większą część dnia na dolce far niente, tylko wówczas nie widzi się tych obłudników, ponieważ - gdy nie pracują - siedzą w swych budowlach. A zwierzęta nie pozwalają się przynaglać. [...] Człowiek, nie wyposażony przez naturę danym od Boga lenistwem, tego nie potrafi.
PS. Właśnie dlatego, że On źle by się czuł, gdyby nie wymyślił nam co jakiś czas czegoś nowego, jak gdyby nie wystarczało nam aportowanie i przeciąganie liny, wczoraj próbowaliśmy ćwiczyć sztuczkę karcianą. Rzecz jasna sztuczkę obmyślaną pod kątem wykonywania jej przez psy. Na razie przy pierwszych próbach potwierdziły się różnice charakteru między mną i Uranką. Ona w pierwszej chwili wykonała trik śpiewająco, podczas kiedy ja się z rezerwą tylko przyglądałem z boku. Ale następne podejścia już spaliła, rozszczekana i rozochocona pierwotnym powodzeniem. Po dłuższym wahaniu do pracy przystąpiłem ja, osiągając sukces dwa razy na dwie próby. Więcej szczegółów być może zdecyduję się podać, kiedy okaże się, że robimy w tej zabawie trwałe postępy...