
Innych psów podobnych do mnie na placyku prawie nie było, chociaż wokół spacerowało ich ze swoimi ludźmi dużo więcej. Mimo, że to nie byli moi znajomi, to większość zachowywała się raczej przyjaźnie. Zatem większość czasu spędziliśmy jak zwykle, a może nawet bardziej, niż zwykle, na oczekiwaniu, wypełniając to sobie drzemkami, przekąskami, przebieżkami i nawet jedną sesją latającego kółka. Tylko kąpiel mnie ominęła, pomimo mojego popatrywania na pobliski kanał i dawania Mu wyraźnych znaków, że mam na wskoczenie do niego ochotę. Zamiast tego spędzilłem parę chwil na pomoście nad wodą pokazując po kolei swoje profile i enface.