Porzucona na drodze wielka bela słomy. Jest już bardzo stara i powoli zaczyna się rozpadać, ale nadal można na nią sobie wbiec, albo nawet wskoczyć. Skokiem popisała się Uranka: niespecjalnie nawet się rozpędziwszy, wysprężynowała z czterech łap i nagle znalazła się nad moją głową na samym wierzchu słomianego bloku. Kto by ją posądzał o podobną lekkość - od jakiegoś czasu jej talia stała się jakby pełniejsza...
Strach na wróble. To prawie człowiek: ma na sobie to, co kiedyś jakiś człowiek musiał nosić, a pobrzękuje tym, z czego kiedyś ten człowiek coś pił (i wypił). Niedoświadczony pies może dać się nabrać, ale ja już takie strachy lekceważę.
Bażant ukryty w trawie. Gdy tak jak dziś, prawie nie ma wiatru, a bażant zdążył się już naprzechadzać po zarośniętej łące w tę i ową stronę, strasznie trudno go wytropić. Kończy się zwykle na tym, że kura wypryskuje nam niemal spod łap, kiedy w końcu zupełnie zaniechaliśmy poszukiwań.
Rów z wodą. Ma wielorakie zastosowania. Po pierwsze bije od niego chłód i można się w nim z wolna przechadzać mocząc sobie przy tym brzuch. Można też łyknąć z niego nieco wody, a w końcu wyjść z umazanymi błotem paluchami. Jest coś magnetycznego w rowach.
Oni. Długotrwale jakby namyślający się, czy zanurzyć się w rowie, czy też nie. Ona w końcu zupełnie rezygnuje, natomiast On przełazi niezdarnie na drugą stronę, po czym wrzuca do rowu jakieś konary i kamienie, jakby chciał go zasypać. Wraca po tej grobli, jednak ona z trzaskiem pęka, więc w końcu On też może poczuć magię rowu.
Rowerzysta. Za młodu uganiałem się za takimi bez opamiętania. Teraz tylko podbiegłem bezgłośnie go sprawdzić. Ten nie był z gatunku panikarzy i nawet wesoło zagadywał, kiedy Ich mijał, ale chyba jednak trochę zgrywał twardziela. Jak większość przechodniów w naszej wiejskiej okolicy sprawiał wrażenie niezwykle zdziwionego, że spotkał parę psów o tak podobnym wyglądzie.*
* Od Admina: Na naszej prowincji psy dzielą się na owczarki niemieckie i kundle.

A po spacerze można się położyć w ogródku z otrzymaną kością