



Bawiliśmy się tak prawie do upadłego, więc po powrocie do domku tego wieczora wypiliśmy mnóstwo wody. A w nozdrzach pozostały nam jeszcze jakiś czas wspomnienia rozmaitych woni z toru.

Kontynuujemy wizyty na torze przeszkód. Ostatnio byliśmy tam we dwójkę, z Uranką, a zresztą Oni też byli oboje razem z nami. Właściwie, kiedy On nas przyprowadził, Ona już tam czekała – spowodowało to oczywiście powitalne zamieszanie na samym początku, bo my za nic w świecie nie rezygnujemy z prób okazania przynajmniej małej porcji serdeczności. Potem trzeba było mnie i Urankę rozdzielić, ponieważ On nie zamierzał podejmować prób ćwiczenia z obojgiem naraz. Kiedy tylko oderwaliśmy się od Ury, która natychmiast zaczęła intensywnie wyrywać się za nami na smyczy, w obroty wzięła nas energiczna pani w czerwonym dresie. Szybko poustawiała kilka stacjonatek i tunel, po czym pokazała, w jakim kierunku i kolejności mają być pokonane. Zainteresowałem się tym objaśnianiem umiarkowanie i bardziej z uprzejmości, bo wokół kręciło się znowu pełno suk, niektóre przykucające tu i tam, co pobudzało moje fafle do intensywnego falowania. ![]() Przeszkoda nisko, ale ten styl... Czerwony Dres zmieniała nam co chwila układy przeszkód, ale reszta pozostawała bez zmian: siad, bieg, skok, szpurt przez tunel, skok, nawrót, skok… gumowa gruszka. Jemu chyba już kręciło się w głowie od tego manewrowania, bo za którymś razem gruszka przeleciała bardzo blisko Czerwonego Dresu. Wtedy ona zdecydowała, że przechodzimy do innej zabawy: Podeszliśmy do pochyłej kładki, na którą miałem wskoczyć, skierować się w dół i zatrzymać na jej końcu. Już poprzednio ćwiczyliśmy coś podobnego, ale wtedy zupełnie nie było dla mnie jasne, czego On ode mnie oczekuje. Teraz Czerwony Dres położyła przed zejściem z kładki miskę do góry dnem, a na niej kawałek pachnącej kiełbasy, więc nie sposób się było przed tym nie zatrzymać. Ku Jego widocznemu wielkiemu zadowoleniu wykonałem wiele identycznych powtórzeń tego manewru – za każdym razem po udanej próbie biegał koło mnie strasznie się ekscytując. ![]() Mój znikający w tunelu zadek Potem wróciliśmy do dziewczyn, gdzie okazało się, że tuż obok ustawione są dwie inne przeszkody, których jeszcze nie pokonywałem: tunel zakończony miękkim rękawem swobodnie spływającym na ziemię i opona zawieszona w powietrzu. One też mi się podobały i nie trzeba mnie było długo przekonywać do ich przejścia. Tylko gumowa gruszka trochę straciła na atrakcyjności, gdyż na trawie u wylotu rękawa było świeże znaczenie którejś z suczek. Ponieważ Urania dotąd właściwie nie ćwiczyła, spuszczono i ją ze smyczy i pokazano napowietrzne kółko. ![]() Hop! Mała przefrunęła parę razy przez nie, a parę – trzeba przyznać – obok, kiedy z samochodu zaparkowanego niedaleko zaczęto wyładowywać kilka innych psiaków, w tym młodą suczkę – niemal szczeniaczka, ale jednak już dwa razy większą od Uranki. Suczka była trochę podobna do nas, ale potężniejsza i znacznie bardziej kudłata. Psie dziecko wybiegło na trawkę i przebiegło obok nas akurat w momencie pokonywania wiszącego kółka przez naszą zołzusię. Urania spostrzegłszy obcą sukę natychmiast do niej skoczyła i ze szczekiem pogoniła z powrotem aż do samochodu i opiekunów, skąd dopiero zawróciła do nas. Na szczęście nikt nie robił wielkiego problemu wokół jej zachowania, chociaż może się jej należało. ![]() Najczęściej jeżdzimy na tor oddzielnie i kiedy my pilnie ćwiczymy... Bardzo nam się podoba to miejsce na psie harce, a Im chyba też, bo zostaliśmy tam jeszcze trochę, najpierw biegając przy nodze, a później bawiąc się w łapanie toczących się kółek. Oczywiście i tu Mała od czasu do czasu wyrywała mi moje, chociaż miała swoje właściwie identyczne. Bawiliśmy się tak prawie do upadłego, więc po powrocie do domku tego wieczora wypiliśmy mnóstwo wody. A w nozdrzach pozostały nam jeszcze jakiś czas wspomnienia rozmaitych woni z toru. ![]() ...Uranka nie ćwiczy Możliwość dodawania komentarzy została zablokowana.
|
Quercus Niger
Hodowla psów rasowych entlebucher Miot A | Litter A | Wurf A Miot B | Litter B | Wurf B Miot R | Litter R | Wurf R
|