Minęło już wiele dni od tego, którego po raz ostatni wcześnie rano zjadłam śniadanie w kuchni, w której zawsze stawiano miski przede mną i moimi podrastającymi siostrami i braćmi. Teraz mieszkam gdzie indziej i zdążyłam już poznać wiele różnych psów. Nie zmieszczę tu opisu ich niezmiernej rozmaitości: różnic budowy, maści, wielkości i usposobienia. Pewnie ucieszycie się, że się z nimi wszystkimi dobrze dogaduję i zwykle dokazujemy razem do utraty tchu.
Wśród naszych domowników jest za to kot - starszy chyba niż którakolwiek z Waszych domowych kotek. W jego wypadku będę się raczej musiała pogodzić z tym, że do zabawy nie da się go wciągnąć. Zdaje mi się, że w swoim stosunku do psów najbardziej przypomina naszą Łaskawą - żadne, nawet najbardziej nachalne trącanie nosem nie zmusi go do biegu...
Moi Państwo oprócz zapewniania mi jedzenia, zabawek, pieszczot i, najzwyczajniej, kompanii, pragną jednak jeszcze czegoś więcej od siebie wymagać. Niedawno moja Pani stawiła się w moim towarzystwie przed obliczem innej pani, która chyba zajmuje się trenowaniem innych ludzi. Jak wiecie, psy, choćby widziały się pierwszy raz, najczęściej szybko i bez pudła dogadują się i ustalają, jak który powinien się wobec drugiego zachować w różnych sytuacjach. Ludzie za to nie zawsze nas rozumieją, więc może ci, którzy znają nas lepiej, szkolą pozostałych. Tak musiało być i w tym wypadku, bo panie dużo się do siebie odzywały i Moja musiała pokazywać, czy umie mi przekazać różne komunikaty. Pani szło nieźle - musiała już kiedyś rozmawiać z jakimś psem... Ja też nie przyszłam całkiem bez celu: Kiedy trening mojej Pani się skończył, do mnie przyszły dwie inne suczki i mogłyśmy oddać się mojemu ulubionemu sportowi: galopowi-przełajowemu-ze-zwrotami-na-pięcie.
Jak więc widzicie, na nudę nie narzekam. Ale największa nowością było jezioro. Wiecie, co to jest? Jakby to wyjaśnić... Taka wielka kałuża, chociaż nawet kałuż nie widziałam dotąd zbyt wiele. Tylko, że kiedy do niej weszłam, po pewnym czasie skończył się grunt pod łapami i wtedy instynktownie zaczęłam szybko nimi pedałować, zatoczyłam w jeziorze kółko i wyszłam na brzeg. Państwo wyglądali na niebywale zaskoczonych...
Wasza, wciąż trochę dzika, Biga
