
Parę dni temu spadła u nas fura śniegu, więc spodziewam się, że i u Was podobnie, bo co jakiś czas nadchodzi taka pora, że śnieg pojawia się często. Po początkowym nieśmiałym zaciekawieniu miałyście ochotę wtykać w niego nos, aby łowić zmienione zapachy? Czekałyście, czy Wasz człowiek będzie Wam rzucać śnieżki, które łapałyście zębami? Miałyście potem trochę kataru? A może wcale nie? W każdym razie nie przesadzajcie z tą zabawą. Nam Ona też ciskała śnieżki, na które ja zawsze czekam w cichym skupieniu, starając się przewidzieć, w którą stronę polecą. Urania się aż tak nie skupia, a raczej skupia się na wydawaniu z siebie monotonnego, poganiającego do rzutu ujadania. A potem zamiast łapać śnieżkę, stara się raczej schwycić mnie za ucho - w końcu napięcie łowieckie trzeba jakoś rozładować.
Śniegu rzucanego szuflą do jego odgarniania On nie pozwala nam już łapać. Być może jakoś Mu to przeszkadza, bo porcja rozbita w powietrzu psim pyskiem nie trafia tam, gdzie sobie zaplanował. Teraz resztki śniegu już topnieją, ale za to możemy sobie odpoczywać po zabawie na jego pryźmie, która zawsze podczas odwilży tworzy się po domem. Do następnego razu.
Uściski,
Wasi Rodzice