Urania trochę się wahała przed pierwszym zeskokiem, lecz zaraz swoim już utartym zwyczajem, niemal zamykając oczy, rzuciła się na tygryska w wodę. Jednak wkrótce problemem okazał się dla niej powrót na skarpę, ponieważ początkowo wybrała metodę pełzającej wspinaczki. Rozczapierzona na stromym brzegu spadała jednak niemal natychmiast z powrotem do wody swoim ciężkim tyłkiem. Ale później albo mnie podpatrzyła, albo też sama wpadła na to, że dopłynąwszy do płycizny trzeba się mocno wybić tylnymi łapami od dna tak, że ląduje się już na szczycie skarpy. Zuch Uranka – jednak nie miała rodziców opóźnionych w rozwoju!

Wet look
Kąpiele były przeplatane chwilami odpoczynku przed domkiem lub spacerami przez las w różne nieodległe miejsca. Okazało się, że podczas tego pobytu częściej niż do tego jesteśmy przyzwyczajeni spotykani ludzie zwracali na nas uwagę. Normalnie uliczni przechodnie mijają nas bez najmniejszego zainteresowania, patrząc w dal albo pod nogi, spiesząc załatwić swoje sprawy, które chyba całkowicie zaprzątają im głowy. Na wczasach widocznie jednak myśli przynajmniej części z nich płyną spokojniej tak, że mają czas rozejrzeć się wokół i coś wreszcie zauważyć, a często nawet miło między sobą skomentować. Czy to w knajpce, gdzie Oni czasem przysiadali, czy na nadjeziornym deptaku w drodze na plażę lub z niej, często ktoś się oglądał, albo kazał swoim dzieciom patrzeć „co to za pieski”. Nie chodzi tylko o nas, ale w ogóle szkoda, że Ludzie najwyżej przez parę tygodni w roku działają w moim rozumieniu normalnie, a całą resztę przepędzają w pewnym niezrozumiałym z psiego punktu widzenia amoku…

Uranka obserwuje przelatującego bociana