
D: Uranio, jak się czujesz?
C: Czuję się dobrze, chociaż ten rosnący brzuch trochę mnie ogranicza. Ale mam świetny apetyt i sypiam smacznie jak zwykle. Powiedziałabym parę słów o tym, jak znakomicie się wypróżniam, ale jakoś nie wypada.
D: Zauważyłaś, że z pisi czasem leci Ci taka przezroczysta wydzielina?
C: No tak. Zwykle zdążę to sobie wylizać, ale zdarza się, że zostaje wilgotna plama na legowisku. Ona nie pachnie jakoś szczególnie, więc nie zwracam na to uwagi. Chociaż zauważyłam, że Ciebie to intryguje.
D: Cóż jeszcze ciekawego?
C: Wydaje mi się, że szybciej teraz od Ciebie oddycham. A do tego – nie uwierzysz – w brzuchu często mi się coś rusza. Wiem, co chcesz powiedzieć – że burczy mi w nim z obżarstwa. Ale to nieprawda, to jest co innego. Gdybyś przyłożył łapę do mojego boku, czułbyś jakby nagłe kopnięcia, albo jak gdyby jakieś małe zwierzę siedzące we mnie zmieniało ułożenie…

D: A dlaczego teraz tak często wsadzają Ci pod ogon ten plastikowy patyk? I mnie raz włożyli. Zwykle to robił weterynarz.
C: Nie mam pojęcia, ale już się przyzwyczaiłam. Kiedyś chyba przestaną.
D: Zauważyłaś, że Oni nie pozwalają mi już wpadać na Ciebie, kiedy biegamy sobie luzem po dworze?
C: Bo potrafisz się bardzo grubiańsko zachowywać, a ja jakoś ostatnio na te zderzenia nie mam ochoty.
D: Ale kiedy ci uciekam, chwytasz mnie zębami za pęciny. Nie uważasz, że to też niedelikatne?
C: Ty raczej nie powinieneś orzekać w kwestii delikatności.