Podzieliły się nami - dziewczynka częściej lgnie do Uranii, a chłopak narzuca się mnie. Czy wspominałem już, że zawsze, kiedy jest okazja, sika do mojego legowiska? Próbuje też konfrontować się, stając naprzeciw i zagadując szczekiem. Ostatnio podczas śniadania dopadł do mojej miski. Gdybym już z niej jadł, nie miałby śmiałości, ale ja nie zdążyłem wsadzić do niej pyska, a on już pożerał zawartość ile sił w szczękach, podrzucając energicznie głową. Wpada w jakiś szał - je zupełnie, jak Urania. Mała jest inna - spokojniejsza, bardziej skupiona (o ile takie stwierdzenie ma sens w odniesieniu do dwumiesięcznego trzpiota). Posiłki je powoli i metodycznie. Rzadziej wyłamuje się z poleceń, jakie Oni wydają.
Kiedy Urania i ja aportujemy, małe są z nami, ale mimo usilnych prób Ludzi, interesują je tylko nasze piłki, a nie to, co im samym jest rzucane. Wieczorami zostają długo aktywne i już parę razy próbowałem się z nimi z powodzeniem droczyć gumową gruszką. Dopiero zupełnie wyczerpane trafiają na noc do kojca.